Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/722

Ta strona została przepisana.

do niéj odwrócony, zdawał się zwycięzko wychodzić ze swojéj walki duszy — oczy jego rozjaśniły się, wzniosły w niebo, a ręce wydobyły amulet na piersiach ukryty.
Świetne jego znaki ulgę mu sprawiły, jakby pociechę przyniosły i siły dodały! W téj chwili zewnątrz przez portyk zamku przeprowadzano na dziedziniec, na który wychodziły zakratowane okna izby, jakąś chwiejącą się dziewiczą postać — zdawało się, że nogi nieszczęśliwéj, obok któréj postępowała straż, odmawiały posłuszeństwa — na ręku jéj wisiały kajdany — łysy miała blade i zmienione — błękitne, niegdyś tak piękne, pełne duszy oczy gorączkowo rozszerzone, pełne były przerażenia — tak chwiejąc się wyglądała jak ofiara na rzeź prowadzona, pod okropnym ciężarem szczękających łańcuchów.
Przełożona dotknęła ramienia Eberharda.
Spojrzenie jego z amuletu skierowało się na tę, która się mu nagle ukazała jak okropne widmo przeszłości.
Eberhard poznał Leonę.
— Patrz tam, lodowym tonem rzekła straszliwa, wskazując okno: szukasz twojego dziecka — oto zbliża się!
Książę de Monte-Vero spojrzał na zamkowy dziedziniec — przeraźliwy krzyk rozległ się po izbie.
Eberhard ujrzał łańcuchami skutą Małgorzatę.
Ale i rozgłośna dusza tego szlachetnego człowieka, była tylko duszą ludzką! Gdy Leona z wyrazem zadowolenia krokiem w tył odstąpiła, pokonany Eberhard padł na ziemię.

KONIEC TOMU DRUGIEGO.