Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/73

Ta strona została przepisana.

łeś raczéj powiedzieć mój królewski panie, w nierozważnéj gorliwości uganiającego się za ideałami!
— Młodzież zawsze skłonna jest do fanatycznéj wolnomyślności — ale pan, panie hrabio...
Eberhard delikatnie uśmiechnął się — król widocznie z niecierpliwością czekał jego odpowiedzi.
— Jest najjaśniejszy panie stanowisko, którego się wówczas dopiero dosięga, kiedy w sobie i w około siebie wiele się przeżyło i przetrwało. Nazwiéj je, mój królewski panie, wieczną młodością, zgadzała się — dostąpienie takiego stanowiska jest zawsze tryumfem! — Ale nic nie może i nie zdoła powstrzymać mnie od dążności do podźwigania uciśnionych, od pomagania im o ile to w mojéj mocy, od obstawania za słusznością i prawdą! mówił ożywiony Eberhard, a wtém pociąg zatrzymał się.
Hrabia Monte Vero stał jako obrońca wielkich planów, jako prawdziwy rycerz światła i prawdy — jakiś blask promieniał z jego twarzy, z jego szlachetnych i śmiało błyszczących oczu.
Król przez chwilę badawczo patrzał w jego oblicze; zdawało się, że toczy z sobą wewnętrzną walkę, że go przejmują i w kłopocie stawią słowa, rzadko do uszu jego dochodzące — ale nakoniec przystąpił do hrabiego, a tymczasem adjutanci otwierali drzwi salonowego wagonu.
— Chcielibyśmy, panie hrabio, nazywać pana naszym przyjacielem — powiedział prędko i podał rękę Eberhardowi, patrzał mu w oczy i stał przed nim — czy przyjmujesz moją przyjaźń?
— Za wielka to łaska mój królewski panie! odpowiedział wzruszonym głosem hrabia Monte Vero, kłaniając się, a dwór po większéj części, w należném oddaleniu, był świadkiem tych niezwykłych względów.
— Teraz już pojmujemy, dla czego pana tak lubiono i szanowano na owym dalekim cesarskim dworze, iż nie-