Józef stanął na chwilę pod filarami unoszącemi galeryę, z któréj brzmiała po sali muzyka, i przypatrywał się licznym gościom, tudzież otaczającéj go zewsząd okazałości.
Ciemno-czerwony aksamit i złoto, gęste malowidła na obiciach i lustra, nisze z bijącemi w nich wodotryskami posągi i bujające krzesła, wszystko to owiane było falami zapachu i czarujących zmysły tonów.
Z sali téj przechodziło się do zimowego ogrodu, pod którego marmurowemi filarami, znajdowały się na jednéj stronie liczne stoły i krzesła, z drugiéj zaś zielone altany. W tym salonie ogrodowym była druga muzyka, która na przemian z muzyką pierwszego salonu przygrywała tańczącym w pośrodku kadryla. Na galeryi podtrzymywanej filarami, znajdowały się loże, w których zwykle przesiadywały osoby, które zupełnie od ogólnego zgiełku oddzielone, chciały z całém szaleństwem napawać się rozkoszą życia.
Urządzenie tego salonu było tak czarowne, oświetlenie tak promieniejące, a widok tak oślepiający, że Józef, mnich, musiał się przez chwilę przyzwyczajać do tego otoczenia, nim przeniknąć zdołał do jego skrytych zakątków.
Niektóre nisze salonu, w których znajdowały się stoły i krzesła, były już zakryte czerwonemi draperyami, co dowodziło, że je już zabrały w posiadanie pary lub amatorowie wina, a tymczasem na gładkiej jak szkło posadzce salonu, po bokach poruszały się żartujące maski, w środku zaś szalenie tańczyły.
Damy w Château-Rouge prawie wszystkie były w wielkich balowych strojach, to jest w ciężkich, jedwabnych sukniach, zalotnie kwiatami przetykanych lub wyszywanych, a na twarzach miały małe, prześliczne maski, które czasem ciekawa ręka kawalera cokolwiek podnosiła, dla poznania tajemniczej osoby. Pomiędzy mężczyznami zaś znajdowały się różnokolorowe domina, rycerze i rabusie, Turcy i Indyanie, chłopi i cygani,
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/736
Ta strona została przepisana.