my perłowéj, któréj nie powinien był tracić z oczu jako do niego należącéj.
Gdy się zbliżył do czarownéj zasłony, przystąpił do niéj razem z nim ów Mefistofil.
Obie maski szybko na siebie spojrzały, poczém mnich ujął rękę czerwonego.
— Czego pan odemnie żądasz? spytał ten ostatni nie, zbyt uprzejmie.
— Mam coś panu oświadczyć, co będzie dla pana równie ważném jak dla mnie! cicho odpowiedział Józef.
— Proszę, przystąp pan do rzeczy, bo nie mam czasu do stracenia!
— Pan chcesz udać się do perłowéj damy — ona do mnie należy!
— Oho! wyzywająco powiedział Mefistofil. Któż ci daje do tego prawo, mnichu?
— Klasztor w Burgosie!
— Czy to żart maskaradowy?
— Mnich, który do pana mówi, nie jest przebranym lecz prawdziwym mnichem!
— I cóż pobożny brat ma do czynienia z perłową damą? szyderczo zapytał Mefistofil.
— Więcéj niż pan sądzisz, i coś ważniejszego nad to, co pana tu sprowadza! Oświadcz pan hrabinie, że dama perłowa jest to zbiegła z klasztoru w Burgosie mniszka Franciszka de Cuenza, i że mam rozkaz bez żadnego względu sprowadzić ją tam napowrót!
— Pan widzę wyprawiasz zemną zapustne żarty, aby mnie ubiedz, a potém wyśmiać! rzekł Mefistofil, cofając się i wyzywająco mierząc mnicha.
— Pan mnie w kłopot wprawiasz, bo tutaj w tłumie masek nie mogę pokazać panu mojego upoważnienia, świętego rozkazu ojców z Santa-Madre. Wróć pan da hrabiny, i oświadcz jéj co panu powiedziałem.
— Co pan wiesz o hrabinie?
— Że jéj pan służysz, z jéj polecenia działasz!
— Odkryj się pan, kto jesteś?
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/743
Ta strona została przepisana.