Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/75

Ta strona została przepisana.

arkadę okna zdobiły sarnie głowy. Na dachu powiewała pyszna chorągiew na znak, że król przybyć ma do zamku, a służba od najstarszego łowczego do najmłodszego ogrodniczka, po obu stronach ustawiła się szeregiem — przybrana w najlepszą odzież, a jéj po części koszlawe ukłony pobudziły króla do skrytego uśmiechu, którego ta wrodzona naturalność zawsze wielce boawiła .
Żokeje i służba z końmi i wszystkiém do polowania potrzebném, oczekiwali po drugiej stronie zamku, tuż przy brzegu lasu, zkąd późniéj razem miano rozpocząć tak zwane łowy. Przedewszystkiém należało posilić się śniadaniem, które wielki łowczy von Trümpstein, co stracił siły w uniżoności i posłuszeństwie, w wielkiéj sali zamkowéj przyrządzić kazał.
Zna on się doskonale na użyciu życia, i dla tego postarał się o najwyszukańsze potrawy i napoje. Najlepszy kawior, najświeższe ostrygi, najsmakowitsze pasztety i pieczywa, ustawione były w okrąg na stole, przy którym zajęła miejsce królewska rodzina i dwór według stopni. Hrabia de Monte Vero stosownie do życzenia króla, siedział prawie tuż przy nim, naprzeciw księżniczki Karoliny, która znowu siedziała między swoją matką i kuzynem Waldemarem.
Gdy wielki łowczy, który dla swojéj gorliwości i dumnego wzruszenia, nie miał czasu ani kąska skosztować, a tylko skrycie na boku dla wzmocnienia się wychylał po kieliszku ciężkiego wina, donosił królowi o pysznym rogaczu, książę tymczasem zaprosił powtórnie swoją ładną kuzynę, by piła. Lokaje niezmordowanie napełniali kielichy według upodobania każdego, aż nakoniec szampan powszechnie przeważył i humory wszystkich rozweselił. Król był także bardzo ożywiony, i jak zawsze przy takich okolicznościach, tryskał dowcipkami.
Tym sposobem przekąska trwała dłużéj niż zamierzano — król podniósł się dopiero po upływie kilku godzin, a gdy wszyscy zeszli na dół, aby wsiąść na koń, słońce stało już wysoko na lazurowém niebie. Orzeźwia-