— To fałsz! porywczo odparła dama perłowa.
— Więc nie pójdziesz zemną?
— Nie — nie — to co mówisz, jest niepodobieństwem!
— Powiem to sennorowi. Odpowiedź twa boleść mu sprawi, niecierpliwie czeka na ciebie.
— Czy ci dał jaki znak?
— Znak? Nie żądałem żadnego.
— Więc mi go przynieś, a wynagrodzę cię.
— Żartujesz, Franciszko de Cuenza, już po północy, nim dostanę się do twojego uwodziciela i znowu wrócę nadejdzie ranek.
— Cóż mam czynić? gdyby rzeczywiście powrócił? rzekła pokonana piękną nadzieją.
— Przypomniało mi się jednak, iż mogę ci okazać znak, że jestem zaufanym twojego kochanka. Posłuchaj! Wszak cię uprowadził z klasztoru w Burgosie!
— Wiesz wszystko...
— Wszystko, więc nie wątp dłużéj. Kocha cię szczerze, a tylko ulegając rozkazowi ojca, od ciebie się odwrócił — nie może żyć bez ciebie i wraca, aby cię utulić w objęciach!
— Święta Matko Boża! — jeżeli mówisz prawdę?
— Nie wahaj się dłużéj — on czeka bolejąc!
— A gdzie mnie oczekuje?
— Na przedmieściu św. Antoniego.
— Tam mieszkał — dziękuję! Śpieszmy się! powiedziała perłowa dama, a obudziły się w niéj najpiękniejsze nadzieje, i lica jéj zarumieniły się rozkosznie, przebacz pan, że mu niedowierzałam. Poczekaj pan na mnie — wezmę tylko jakie okrycie!
Franciszka de Cuenza opuściła mnicha, który ją śledził uważnym wzrokiem, aby teraz gdy ją już z taką pewnością miał w ręku, nie uszła mu znowu jakim dziwnym wypadkiem. Znalazł sposobność poszepnięcia małemu, okrągłemu bratu Claretowi, aby wracał do klasztoru, bo
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/750
Ta strona została przepisana.