Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/759

Ta strona została przepisana.

Mowa tu o sali, w któréj mieścili się skazani na dziesięcioletnią karę. Gubernator kazał ich skuć.
Nadzorcy bardzo ściśle zrewidowali dwóch złoczyńców, szukając czy nie przemycili jakiego zakazanego przedmiotu; potém zaprowadzili ich nad brzeg morza, gdzie była kuźnia.
Grzmiały w niéj młoty, a ognisko żarzyło się; olbrzymi kowal i dwaj jego pomocnicy ledwo przelotnie spojrzeli na nowo przybyłych, którzy rozebrawszy się musieli usiąść na nizkiéj ławie, znajdującéj się w rogu poczerniałéj przestrzeni.
Jeden nadzorca odszedł z zabraną im odzieżą, aby ją zamienić na odzież karną.
Nie uchodziła żadna kwestya ani zwłoka, więc Fursch i Edward naciągnęli żółte spodnie i położyli się obok siebie na nizkiéj ławce, na ktôréj jednym boku znajdował się szrubsztak, w który wsunięto nogi obu złoczyńców.
Przystąpił do nich kowal i około kostek ich nóg owinął otwarte stalowe pierścienie, przy których znajdowały się łańcuchy.
Obie strony tych pierścieni znitowano tak ściśle i boleśnie, że zawsze w takich okolicznościach zimny i zatwardziały Fursch również i Rudy Dzik krzyknęli z bólu.
Łańcuch idący od jednego do drugiego pierścienia, związał ich kroki. Kajdany te na galerach po kilku latach dobrego prowadzenia się zwykle zmieniają na lżejsze — ale pierścienie wtedy dopiero skazanym zdejmują, kiedy już przebędą cały czas kary.
Rozkazano numerom 136 i 137 wstać z ławki.
A tak dwaj kamraci, którzy ze straszliwą chęcią mordu zabili biednego i wiernego rządcę księcia de Monte-Vero, teraz na długi szereg lat zostali nieszkodliwymi.
Krótki, ale ciężki łańcuch, wiążący ich nogi i pozostający na nich dzień i noc, wycisnął z ust Rudego Dzika straszne przekleństwo, z jego towarzysza dzikie zgrzytnięcie zębami.