Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/76

Ta strona została przepisana.

jące powietrze wiało z drzew i robiło przyjemność damom i panom, którzy przy pomocy masztalerzy umieścili się na siodłach, a tymczasem rogi ochoczo zagrały, łowcy zaś i psiarnia stali w pogotowiu.
Z leśnéj łąki ruszyła czarowna kalwakata dla ścigania dzikiego zwierza. Król jechał w lekkim powozie z łowczymi, a goście i damy towarzyszyli mu konno. Księżniczka Karolina z wielką wprawą jechała na pysznie zbudowanym, wdzięcznie tańczącym siwku, skromnie a jednak silnie trzymając wodze w drobnych ręku, i w swojéj długiéj zielonéj sukni, której obcisłość kazała podziwiać jéj wykończony wzrost, przedstawiała zachwycający widok. Na ciemnych, pięknych włosach, miała kapelusik z białém piórem i ozdobną spicrutę w ręku. Koń jakby znał swój godny zazdrości ciężar, bo rżąc dumnie i śmiało, słuchał najmniejszego skinienia jadacéj na nim.
Książę Etienne, jadący na bułanym koniu wysokiej wartości, pozostał przy jéj boku i rozmawiał z nią po francuzku, Eberhard zaś na doskonale pysznym karoszu w małéj odległości zdążał z niektórymi panami dworu.
Na boku książę Waldemar usiłował poskromić nieco niespokojnego konia swojego, przyczém chcieli mu pomódz niektórzy masztalerze, — kazał im jednak ustąpić i zdawał się bawić wspinaniami się młodego konia.
— Pan temu winieneś, baronie! zawołał do szambelana von Schlewe, który się szybko do niego zbliżył, i tak chytry miał wyraz na twarzy, że można go było posądzić o wszelkiego rodzaju tajemne galanckie myśli.
— Przepraszam waszą królewską wysokość!
— Nie ma za co, przygotowujesz mi pan dzisiaj szczególniejszą rozrywkę! Wszystko, co pan wymyślisz, ma pewien powab, ja lubię takie żarty!
— Za wielka pochwała, królewska wysokości, dla najuniżeńszego sługi! bardzo naturalnie odpowiedział baron, i gdy koń uspokoił się, zbliżył się do księcia.