Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/77

Ta strona została przepisana.

— Powiedz-no mi baronie, co to się dzieje z tym obcym hrabią? pół głosem mówił Waldemar do swojego poufnika. Nie można być z niego mądrym! Zdaje mi się, że nie jestem w błędzie, ale mój królewski stryj podał niedawno rękę temu hrabiemu, a ten uściskał ją jak rękę przyjaciela!
— I ja to widziałem, królewska wysokości, î dziwiłem się, bo miały nadejść wiadomości, przedstawiające tego szczególnego cudzoziemca jako przywódcę ludu. Podobało mu się nie uważać na mnie, natomiast ja z wielką bezinteresownością zwracam na niego tém większą uwagę! powiedział szambelen z uśmiechem, który jego żółtawéj pomarańczowéj twarzy nadał prawie złowrogi wyraz.
— Oryginalnyś zawsze! roześmiał się książę.
— Pan hrabia zasługuje na szczególniejsze zajęcie, i rzecz dziwna! zdaje się, że traf sprzyjać mi pragnie, bo mam nadzieję, że dzisiaj jeszcze będę miał niektóre objaśnienia.
— Dzisiaj jeszcze! a to jakim sposobem? zapytał książę.
— Idzie o małą schadzkę, za pozwoleniem waszéj królewskiéj wysokości, w jak, największym sekrecie, w pawilonie waszéj królewskiéj wysokości, tam tuż przy brzegu lasu!
— Znowu jakaś zajmująca przygoda? Doprawdy baronie, jesteś mistrzem w snuciu galanteryjnych stosunków, bo zapewne oczekiwać będziesz jakiéjś damy!
— Rzeczywiście, ale tylko w nadziei pozyskania od niéj zwierzeń, które i waszą królewską wysokość interesować będą.
— Obciąłbym bardzo zrobić sobie tę przyjemności zejść was niespodzianie, aby widzieć, jak dama wygląda i czy nie odstąpi od programatu schadzki, żartem ale z wiele znaczącém spojrzeniem powiedział książę; ale wiesz dobrze, że naraziłbym się na niełaskę, gdybym przed ukończeniem polowania opuścił mojego królewskiego stryja!