Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/770

Ta strona została przepisana.

bie nosił ukryte, większą część przepiłowanego już pierścienia łańcuchowego do reszty usuwał.
Noc była ciemna i burzliwa, planom dwóch winowajców przyjazna, bo nietylko salę, przez któréj okna nie dochodziło żadne światło, pogrążała w głębokiéj ciemności, ale i głuszyła nieunikniony szmer, który powstawał przez odłączanie części łańcucha od sztaby i przywiązywanie go do goleni. W tym celu wełniane strzępy z kołdry wybornie posłużyły.
Mogła już być północ, gdy obaj towarzysze, po pięcio-letniém razem skuciu, poznali, że się samoistnie poruszać mogli. Tym tylko sposobem, przy pełnéj obawy staranności, do któréj zmusza wszelkie niebezpieczeństwo, mogli zapobiedz brzęczeniu łańcuchów.
— Jeżeli szczęście nam sprzyjać będzie, a jest odpływ morza, tośmy ocaleni! poszepnął Fursch Rudemu Dzikowi: chodź za mną cicho i ostrożnie!
Podniósł się, kilka minut czekał i słuchał — potém przestąpił przez sztabę i zsunął się z łóżka na podłogę sali. Przywiązany do nóg łańcuch wprawdzie tamował jego kroki, ale taka jak tego złoczyńcy siła woli, nie- zważa na podobne trudności.
Edward udał się za nim — szelest, jaki stąpanie bosemi nogami po deskach podłogi koniecznie wywołać musiało, sprawił wprawdzie, iż niektórzy więźniowie poruszali się w półśnie i na twardém drewnianém łożu przybrali inne położenie, ale nikt jednak nie przebudził się, nikt nie domyślił, że dwaj z pomiędzy nich odważyli się na ucieczkę!
Fursch i Edward dowlekli się do drzwi sali, których nigdy nie zamykano, a dzisiaj może dla tego, aby nadzorcy z korytarza na więźniów uważać mogli; lecz w téj chwili zebrali się oni w odległéj izbie na biesiadę, więc uciekający korzystali z tego otwarcia. Fursch nie mógł się powstrzymać od szyderczego uśmiechu, który się powiększył, gdy przy słabém światełku lampy, oświetla-