Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/771

Ta strona została przepisana.

jącéj korytarze i schody, postrzegł, że na ścianie wiszą płaszcze nadzorców.
Gdyby w téj chwili któremuś z żołnierzy lub strażników podobało się było wyjść ze wspólnej izby, w któréj wesoło się bawili, byłby postrzegł na schodach obu winowajców, w żółtych spodniach i czerwonych kurtach, którym nietylko na wieki byłaby odeszła chęć ucieczki, lecz nadto i świat na długi czas byłby przed nimi zamknięty.
Ale nikt nie nadszedł.
Fursch porwał jeden z wiszących na ścianie płaszczów, Rudy Dzik uczynił to samo; obaj okryli swoją aresztancką liberyę temi ciemnemi płaszczami.
Pod taką zasłoną prędko wyszli z domu, a teraz panująca na dworze ciemność okazała się podwójnie dla nich przyjazną.
Mieli jeszcze przed sobą prawie pięć godzin, nim ucieczkę ich odkryją — podług wyrachowania Furscha, mogli się już w ciągu tych godzin znacznie oddalić. Niepokoiła go tylko ich wszędzie znana odzież aresztancka i stalowe pierścienie na nogach!
Fursch ruszył dalej ku sadzawce, przez kanał połączonéj z portem. Przy schodkach do wody wiodących stały większe i mniejsze czółna.
— Czego ty tam chcesz? szepnął Edward, idąc za nim; wiesz przecie, że brama pod murem tylko w dzień jest otwarta, dla przepuszczania łodzi?
— Wiem — chodź — jeżeli szczęście nam posłuży, suchą nogą przez tę bramę przejdziemy!
Fursch dostał się do schodków.
Cichy okrzyk radości dowiódł, że spełniła się jego nadzieja.
— Odpływ! stłumionym głosem rzekł do Edwarda, teraz między wodą kanału, a murem bramy jest prawie na dwie stopy przestrzeni, to dosyć, aby ją przebyć w płaskiéj łodzi!
— Zwycięztwo! tryumfując odpowiedział Rudy Dzik,