godni wyjeżdżam z twojej stolicy, i daleko ztąd, zarzucony pracą, skracać sobie będę czas, pozostający jeszcze do osądzenia mojego dziecka! Późniéj, kiedy już wyrok zapadnie, powrócę — przystąpię do córki mojéj — nie spotka jéj przekleństwo — nie przeleję nawet żadnéj łzy, aby nie skrzywdzić nie przez własną winę upadłéj. Nie, podniosę ją — nazwę moją córką — a kiedy karę swą odpokutuje, duszę jéj do mojéj przyciągnę!
— Każde twoje słowo jest dobrodziejstwem dla serca mojego; wielkość i piękność każdego twojego postanowienia podziwać muszę, nie umiem nic do niego dodać, nic w niczém zmienić!
— Teraz już wiesz wszystko, mój królewski panie. Już poranek szarzeje — była to piękna, niespodzianie święta noc. Bądź zdrów! Jeżeli ci kiedy zgotowałem cierpienie lub boleść — przebacz pomnąc, że nigdy nie mogłem mieć zamiaru dowieść ci czego innego, prócz mojéj wierności. Jeżeli to miało pozór przeciwny, była to największa, dla mnie boleść! Zamiary nasze przy najlepszéj chęci bez naszéj winy celu swojego częstokroć chybiają. Przebacz mi to przez pamięć na... na moją matkę!
— Odchodzisz... Uciekasz ztąd — wiem o tém, opuszczasz mnie na zawsze! powiedział król tak mocno rozrzewniony i wzruszony, że do głębi przejął Eberharda.
— Masz królu jeszcze jeden zakład odemnie... zakład żałoby i boleści! z cicha, upominająco odrzekł Eberhard.
— Twoje dziecię... przecięż mnie pożegnałeś.
— Jeszcze raz powrócę! — Przyjm więc odemnie najwyższe, najświętsze co posiadam... przyjm portret twojéj matki, rzekł król, i podał obraz głęboko wzruszonemu Eberhardowi. Wiesz, że to moje najdroższe mienie — składam je w twoje ręce!
— Dzięki ci, mój królewski panie!
— I żaden cień, żadna przepaść nie rozdziela nas?
— Noc, którą Bóg dzisiaj nam zesłał, wszystko wyrównywa — bądź zdrów!
Eberhard trzymając portret pod pachą, ukłonił się.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/787
Ta strona została przepisana.