Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/789

Ta strona została przepisana.

Karolina wiedziała już, że Eberhard znowu jest wolny i że król uznał w nim prawdziwego przyjaciela.
Wygnanie barona i opatki w dworskich kółkach wywarło wrażenie, księżniczka zaś jak najgłośniéj mu przyklasnęła.
Usunięcie znienawidzonych przez lud ministrów, zaspokoiło prócz tego wzburzone umysły, a łatwo pojąć, że wszystkie te ważne i wielkie korzyści przypisano człowiekowi, który teraz podobnie jak dawniéj, nie szczędził pomocy biednym i nieszczęśliwym.
Rozwinął swoje w Niemczech urządzone fabryki i wielkiéj liczbie niewinnie zubożałych ludzi dał pracę i dobrobyt.
Ale prócz tego cieszył się widząc, że nowy gabinet przedewszystkiém postarał się zubożałym dostarczyć chleba, przedsiębiorąc wznosić wielkie gmachy i budować drogi żelazne.
Gdy zameldowano księżniczce, że książę de Monte-Vero jest w przedpokoju i życzy Sobie z nią mówić, opanowało ją to bolesne, to radosne uczucie — przeczuwała co nastąpi — czuła, że czeka ją ciężka, pełna boleści chwila.
Karolina kazała wprowadzić księcia, a damom dworskim poleciła, aby jéj w buduarze czekały — potém z mocno bijącém sercem weszła do salonu dla przyjęcia Eberharda.
W tym łagodnie pachnącym pokoju, panowała bezpretensyonalna prostota, ów szlachetny gust Karoliny, gardzący wszelką chęcią przepychu. Ale natomiast była wygoda i przyjemność widna w całém urządzeniu. Fotele były bez złoceń, tylko ciemnym aksamitem obciągnięte, stoły z ciemnego rzeźbionego drzewa, malowidła na ścianach wiernie przedstawiały piękne krajobrazy.
Księżniczka lekko zarumieniona wystąpiła naprzeciw wchodzącego księcia — na powitanie podała mu rękę, jak dawno zażyłemu przyjacielowi, a Eberhard poniósł tę drobną, delikatną rączkę do ust.