obdarzają tych osobną siłą, którzy taką próbę przenieść na sobie umieją!
— Bywaj mi zdrów, Eberhardzie i zabierz z sobą moje serce! szepnęła księżniczka w najwyższém wzruszeniu.
Książę de Monte-Vero ukląkł przed nią — on, który tylko w modlitwie przed Bogiem klękał, on, który przejęty gwałtowną miłością dla téj szlachetnéj, pięknéj istoty, musiał umieć panować nad sobą, aby nie powiększyć ciężkiéj walki téj godziny, on klęczał i ujął rękę Karoliny.
— Gdybyś była moją, wtedy życie moje byłoby o tyle bogate i wspaniałe, o ile teraz przy majątku i powodzeniu jest ubogie i samotne! Bywaj zdrowa Karolino! odjadę, szukać celu mojego życia w miłości dla ludzi — ty będziesz się z dala nademną unosiła, a jeżeli kiedy spełnię jakie dobre dzieło, wtedy modląc się, więcéj niż kiedykolwiek myśleć będę o tobie, która mi serce swoje oddałaś!
Eberbard powstał — trzymał jeszcze rękę Karoliny — w pokoju było duszno — księżniczka odwróciła się — płakała.
— Jeszcze jedną miałbym do ciebie prośbę — wiem, że mi jéj za złe nie weźmiesz. Księżniczka Aleksandra niegdyś dała mi dowód przyjaźni, chociaż także i niechęci, któréj z powodu późniéj zaszłych scen zatrzeć nie mogła. Uczyń to dla odjeżdżającego przyjaciela i podziękuj jéj za dawniejsze dowody względów — słyszę, że książę z córką wyjechał! A teraz — rozłączmy się, Karolino...
— Odchodzisz — Eberhardzie — i już się nigdy nie zobaczymy! łkała księżniczka, pokonana miłością dla tego szlachetnego, pięknego człowieka.
— W pośród cichéj nocy spojrzyj na księżyc, na gwiazdy — tam spotkają się spojrzenia nasze, jakkolwiek daleko od siebie będziemy!
— Dobrze więc — bywaj zdrów Eberhardzie! Zabierz z sobą ten pocałunek, pierwszy i jedyny, którym moje
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/792
Ta strona została przepisana.