Dopiero nad wieczór, zrobiło się tam samotniéj — i tylko późniéj wracający do domu jezdni dążyli do ogromnéj nadsekwańskiéj stolicy, już w morzu światła pływającéj.
Gdy ciemność wieczorna coraz bardziéj zasłaniała drogi i wille, podbiegały to pojedynczo, to parami, to pochylone i ciemnemi habitami okryte postaci do zamku Leony, który dobrze znać musiały.
Byli to zakonnicy z klasztoru karmelitów przy ulicy św. Antoniego.
Zaprosiła ich Leona, przyrzekając, że tego wieczoru dla nich wyłącznie otwarte będą cuda jéj pałacu, aby jak hrabina zapewniała, im, którzy niestety! zawsze pozbawieni byli światowych rozkoszy, dać pojęcie i wyobrażenie o przyjemnościach światowego życia — nic więcéj.
Pobłażliwy przeor zamknął oczy i nie widział, że pobożni bracia z wielką niecierpliwością wyszli z klasztoru, ulegając zaproszeniu dostojnéj pani.
Zamknął oczy, aby nic wcale nie spostrzedz, może dla tego, że zawsze tyle wstrzemięźliwym mnichom raz chciał dozwolić użyć światowych przyjemności, a może dla tego, iż Leona, któréj nie odmawiał, łagodnie i uprzejmie go o to prosiła — wszakże była tak uczynna i bezinteresowna — wszak przygotowała dla biednych mnichów tak niewinną zabawę!
Uradowani i pełni oczekiwania, zbliżyli się ku wejściu do parku, jaśniejącego pełnością promieni.
— Jakże tu czarownie! szepnął wysoki mnich do nieco mniejszego, a równie chudego — patrz pobożny bracie Józefie, jak te lampiony błyszczą tam, w gałęziach drzew, jak pięknie wygląda czerwono oświetlona woda w téj marmurowéj sadzawce!
— Masz słuszność bracie Erazmie, hrabina umie otaczać się urokiem!
— Czy ci to nie przykro, że po dzisiejszym powrocie z utrudzającéj zapewne podróży do Madrytu, uczyniłeś zadosyć jéj zaproszeniu?
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/805
Ta strona została przepisana.