Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/819

Ta strona została przepisana.

Marcin nadzorował i zarządzał tylną budowlą.
Wnętrze pałacu było zadziwiająco piękne i kosztowne. Marmur i złoto w przysionku i na schodach — ciężkie tureckie portyery w pokojach na piętrze — wygodna okazałość i urządzenie wszędzie.
A jednak w pałacu Eberharda panował głęboki spokój i żałoba, brak radości i żal!
Wprawdzie książę de Monte-Vero w niestrudzoném dążeniu i bezprzestannéj pracy usiłował zatopić i rozproszyć dręczące go myśli — wprawdzie szukał i znalazł przekonanie, że służy ludzkości i uszczęśliwia miliony ludzi — lecz i to wysokie uczucie nie było w stanie stłumić i zniszczyć boleści, jaką ojcu sprawiała na wieki zatracona córka.
Widział ją, ale dla tego tylko, aby go ta chwila przeraziła. Dowiedział się potém o jéj uwolnieniu, ale dla tego, aby go przejął sprawiedliwy gniew na tych, którzy mu taką boleść przygotowali.
Eberhard pośpieszył do stolicy, ukazał się dla zabrania do siebie córki, dla uratowania jéj i dania przytułku przy swojém sercu — świętego schronienia w swoich objęciach.
Ale Małgorzata gdzieś znikła, przebrzmiała! Żaden ślad nie wskazywał dokąd się udała. Niektórzy utrzymywali, że nieszczęśliwa szukała śmierci i znalazła ją.
Lecz Eberhard niezmordowanie czynił dalsze przygotowania — a liczni jego wysłańcy przejrzeli wszystkie chatki, wszystkie zakątki.
Nadaremnie. Nieszczęsna gwiazda przyświecająca téj wielce znękanej dziewicy, jeszcze nie zaszła i nie zbladła.
Książę de Monte-Vero, otoczony bogactwy i przepychem, za którego nieprzeliczone ręce do modlitwy się składały, który mógłby opływać jak najzasłużeniéj w blasku szczęścia, widział w swojéj duszy bolesną lukę, i sprawdziło się na nim twierdzenie, że na téj ziemi nie ma nic skończonego.