omdlałéj, — nadaremnie usiłował ocucić ją, Karolin, leżała jak bez życia.
Eberhard namyślał się — znajdował się w krytyczném położeniu. Nie było nikogo, ktoby mu mógł poradzić i przynieść pomoc. Dwór widocznie napędził kilki jeleni i udał się za nimi — a księżniczkę przecież trzebi było ratować.
W téj chwili nie mogący sobie dać rady Eberhard spojrzał na drogę śledząc jakiejś ludzkiéj istoty. Wkrótce zabłysł nagle w jego oku promień ratunku. Przy ostatnim złotym promieniu ujrzał prawie o sto kroków oddaloną świetną kopułę domu. Musiał to być jakiś leśny pawilon, nierzadki w parkach królewskich lub książęcych. Jeżeli się tam nie znajdą ani słudzy ani pokojówki, to zawsze znajdzie się przynajmniéj przy zbliżającéj się nocy bezpieczne schronienie dla księżniczki.
Czémprędzéj przystąpił do omdlałéj, lekko i ostrożnie wziął ją na ręce i szybko uniósł ku zapraszającéj kopule. Nie omylił się: był to domek w parku, o kilku pokojach i wejściach. Zdawało się, że ani wewnątrz, ani w pobliżu nie ma tam nikogo. Eberhard. z pięknym swym ciężarem pośpieszył do jednych szklanych drzwi, a gdy się otworzyły, wszedł do obszernego pokoju ogrodowego, w którym znajdowały się lekkie krzesła i sofka. Ostrożnie i troskliwie złożył na poduszkach powierzoną jedynie jego opiece i pomocy zemdlałą! Nie było czasu ani na pytania, ani na zwłokę — należało zapomnieć o wszelkich względach. Piękna księżniczka, z zamkniętemi powiekami leżała przed nim jak śpiąca — ciemne włosy malowniczo otaczały jéj miłą twarz — z jéj miękkich ust nie wychodził najmniejszy nawet oddech — omdlenie było ciężkie i mocne.
Eberhard szukał wzrokiem zimnéj wody, dla zwilżenia czoła Karoliny — lecz zkądże miał jéj dostać w niezamieszkanym pawilonie?
Przy drodze widział w niewielkiém oddaleniu leśny strumyk, zdecydował się więc pozostawić księżniczkę sa-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/82
Ta strona została przepisana.