Najszczęśliwszym szpiegiem, najwierniejszym i najniezmordowańszym badaczem Eberharda był Sandok. Miał to w swojéj naturze, że przedewszystkiém wynajdował ślady i szedł niemi, a to czegoby nikt inny nie odkrył, często obudzało w nim nadzieję, że znajdzie dziecię swojego massa — lecz zawsze nikła ta nadzieja, ilekroć mniemał, że jest bardzo blizko spełnienia.
Nakoniec przyszedł do przekonania, że poszukiwana z jakiegoś powodu opuściła niemiecką stolicę, i objawił księciu mniemanie, że ją do Paryża przewieźć musiano.
Nawet już tak blizko deptał po piętach Rudemu Dzikowi, że ten użyć musiał całéj przezorności i chytrości, aby z łupem swoim uszedł przed murzynem.
Ujść łatwiéj niż ścigać.
Na każdéj krzyżowéj drodze człowiek staje, nie wiedząc w którą stronę udał się zbieg ze zdobyczą — wszędzie trzeba robić nowe utrudzające poszukiwania, szukać jego śladu.
Rudy mnich przywiózł Małgorzatę do klasztoru przy ulicy św. Antoniego i nie śmiał wejść do pałacu Leony, bo bardzo słusznie domyślał się, że ciągle mają go na oku słudzy Eberharda.
Widział hrabinę i mówił z nią w Château-Rouge — teraz zaś, gdy Małgorzatę od dawna przewieziono za hiszpańską granicę, mógł bez najmniejszego niebezpieczeństwa podzielać przyjemności, które się gościom zamku Angoulème tak niepomiernie nastręczały.
Eberhard zawsze jeszcze nie zaniechał nadziei znalezienia córki.
Niepodobna mu było pojąć myśli, że na zawsze miała zginąć dla niego.
Unikał promieniejących towarzystw paryzkich, w których mógłby przyświecać jak słońce, i w samotni domu swojego pracował, spodziewał się i wyszukiwał coraz to nowe drogi do odzyskania dziecka.
Przytém książę okazywał tkliwą miłość niememu chłopczykowi, któremu niegdyś ocalił życie, a któremu
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/820
Ta strona została przepisana.