Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/823

Ta strona została przepisana.

w niemieckiéj stolicy trafia się równie często jak tu w Paryżu, zwykle gorliwie opowiadała — dosyć się za to nagniewałam, i nie myślałam nigdy, że słabe, chorowite, wtedy na pół zmarłe dziecię, wyrośnie na tak tęgiego, jasnowłosego chłopca, któremu teraz przez dobroć pana Eberharda, moje wolne od trosk życie zawdzięczam — teraz kocham Janka tak, jakby rzeczywiście był mojém dzieckiem — a jednak nie dotknęła mnie nigdy ręka mężczyzny!
Przy takich zapewnieniach Marcin zwykle się uśmiechał i drażniąc Urszulę, mawiał:
— Do stu piorunów! wierzę, iż żaden mężczyzna nie chciał się was dotknąć, bo inaczéj bylibyście tak jak wszystkie inne kobiety! Wy panny jesteście wszystkie jednakowe!
A wtedy podstarzała Urszula wpadała w taki zapał, że Marcin z serdeczym śmiechem prędko z placu ustępować musiał, bo powiadał, że z kobietami spierać się, to rzecz niebezpieczna.
— Raczéj trzoda psów morskich, żartował swoim zwyczajem: z niemi wnet sobie dam radę! I ja wierzę, że mały Janek jest podrzutkiem, ale mocno wierzę i w to, żeście wszystkie jednakowe!
— Wierz, w co chcesz, stary morski szczurze, wołała wtedy Urszula, kończąc sprzeczkę: co mnie to obchodzi!
Pewnego pięknego dnia w jesieni, Eberhard pospołu z małym Jankiem zszedł z werandy swojego domu do ogrodu, ciągnącego się daleko po za domem.
Słońce dobrze jeszcze przygrzewało, więc książę szukał cienia w gęstych liściastych aleach.
Patrząc na chłopca, którego jasne loki spadały na ramiona, idącego obok księcia, można go było wziąć za syna Eberharda.
W twarzy młodego Janka objawiała się ta sama swoboda i otwartość, wielkie oczy z długiemi i cimnemi rzęsami nadawały wielki powab delikatnemu obliczu,