czas to sam sobie przyznawał. Dzisiaj dopiero uczuł to, gdy niebezpieczeństwo zagroziło jego małemu ulubieńcowi.
Po południu nastała cisza, która po palącym, słonecznym żarze zapowiada burzę.
Rzeczywiście panował upał zupełnie w późnéj jesieni niezwykły, a ziemia pragnęła orzeźwienia, wybawienia z arcy gorącego ognia.
Gdy nadszedł wieczór, coraz bardziéj piętrzyły się ciemno siwe chmury, a wkrótce gorący wiatr i kurz zaczął wirować opadłe ni liściem drzew, i wszystkiém tém kręcąc podnosił w powietrze, a potém gnał przed sobą siwe, gęste tumany pyłu.
Po pierwszym, bardzo hucznym grzmocie, spadły pojedyncze, wielkie krople deszczu.
Ptaszęta na gałęziach zamilkły — w koło zapanowała posępna cisza, nastało żółtawo-siwe światło.
Wtém na pędzących za sobą chmurach mignęło pierwsze wężykowate światło.
Eberhard odłożywszy robotę, stał przy oknie swojego pokoju; chętnie lubiał być pobożnym widzem gwałtownego zjawiska — chętnie słuchał huku piorunów, śledził przebieg błyskawicy, i sam orzeźwiony, uważał z radością dobroczynne tego następstwa.
Burza była nadzwyczaj gwałtowna. Cała natura wyglądała jak zrewoltowana, wzburzona — burza, chmury, huk i niebieskawe światło sprawiały straszna wrażenie.
Coraz bliżéj uderzały pioruny, aż ziemia drżała, coraz jaśniéj i częściéj migały błyskawice i coraz gęściéj padał orzeźwiający deszcz na spiekłą ziemię.
Eberhard obawiał się, aby grzmoty nie wywarły wstrząsającego, niekorzystnego wrażenia na wzruszoną duszę Janka — ale wszedłszy do jego pokoju, aby go zobaczyć jeszcze raz przed zapadnięciem nocy, przekonał się, że orzeźwiające powietrze, które teraz po ustaniu burzy wpadało przez otwarte okno, uspakajająco i dob-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/833
Ta strona została przepisana.