łało: „ogień!“ Usta jego poruszyły się, ale wybiegł z nich tylko bezsłowny głos — potém gdy się stara Urszula przebudziła, ale nie tak prędko opamiętać się mogła — bo tylko co marzyła, jak nakoniec przystępowała w kościele św. Pawła do ołtarza z Samuelem Bartelsem — rzucił się ku drzwiom prowadzącym na korytarz.
Przejście to ciągnęło się około licznych pokojów, a potém aż do wejścia, którem się przybywało od strony werandy i obok drzwi zamykających sypialnię Eberharda.
Gdy Janek otworzył drzwi swojego pokoju, uderzył go duszący dym, i na chwilę pozbawił tchu i przytomności — potém postrzegł, że cały korytarz, wejście i weranda są w płomieniach.
Niepodobna opisać jak przeraźliwie krzyknął niemy chłopiec.
Z razu nie mógł się ani ruszyć — potém cofnął się w tył wrzeszcząc — nagle coś wstrząsnęło jego ciałem, okropność chwili dodała mu siły — z krzyku przerażonego chłopca, można było wyrozumieć wyraz: „pomocy!“
Czy pełen męczarni chwilowy przestrach miał mu powrócić to, co w niepojęty sposób podrzutek niegdyś utracił?
Miałżeby Janek wrócić do doskonałości, a potém stać się pastwą płomieni?
Był zgubiony, on i stara Urszula, która porwała się z krzykiem do szpiku przejmującym.
Z sypialni nie było innego wyjścia, jak przez stojący w jasnym ogniu korytarz.
W pośród okropnéj chwili ani Janek, ani Urszula nie pomyśleli o oknie.
Ale chłopiec powziął inną myśl, która przebiegła po nim jak błyskawica — nie myślał o tém, aby miał dla siebie szukać zbawczéj drogi — lecz pamiętał o kochanym wuju Eberhardzie, który jak się zdawało, nic się nie domyślając spoczywał w swojéj sypiali, do ktôréj już chciwie liżące płomienie z groźną szybkością zbliżały się!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/838
Ta strona została przepisana.