Dym groził uduszeniem Janka.
Z głośnym krzykiem, wyraźnie wymawiając wyraz „pomocy“ a potém „wuju Eberbardzie!“ wypadł w jednéj koszuli chłopiec i rzucił się w ogień — nie czuł, że jego małe nogi kaleczyły się, gdy biegł po rozżarzonych i poczernionych marmurowych płytach, że jego małe włosy sycząc spaliły się, a płomienie obejmowały jego członki — w jednéj chwili mimo dymu i ognia dostał się do drzwi prowadzących do pokojów Eberharda — wyrwał je — dzięki Bogu, nie były zamknięte — okropny zaduch napełnił pokój.
Janek w śmiertelnéj trwodze wołał.
Nie mógł już oddychać, zaledwie jeszcze trzymał się na nogach — płomienie za nim buchały i już niszczyły drzwi, któremi wpadł.
Wtém rozległy się z zewnątrz pomięszane wołania śpieszących na pomoc, a także i Sandok przebudził się w poblizkim pokoju.
Janek przekonał się, że Eberhard nie śpi w pierwszym pokoju, ale w przyległym.
Miał jeszcze tyle siły, że nazwisko Eberharda wprawdzie niewyraźnie, ale tak głośno zawołał, że śpiący je usłyszał, otworzył drzwi sypialni, wyciągniętemi rękami macając, posunął się jeszcze kilka kroków naprzód, a potém padł wskazując czerwone płomienie.
Eberhard poskoczył — nie poznał chłopca, który wpadł poczerniony i z głębokiego snu go przebudził.
Lecz teraz dostrzegł niszczący ogień, bo czarny dym grubemi kłębami wpadał do jego pokoju.
Zawsze przytomny i gotowy do czynu książę, przywdział czémprędzéj przy łóżku leżące ranne ubranie i szybko poskoczył do chłopca, który mu ocalił życie, a teraz omdlały, przejęty trwogą, dymem i boleścią, leżał na kobiercu.
Podniósł go i wołając: „Janku!“ trzymał na ręku, obaczywszy, że chłopak poczerniony i pokaleczony.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/839
Ta strona została przepisana.