Promienie sikawek ułatwiły bohaterowi tę drogę — ale mimo to zagrażało mu najstraszliwsze niebezpieczeństwo, bo przed nim i obok niego spadały belki i kawałki muru i mogły go sobą przywalić.
Ale tu szło o ocalenie życia ludzkiego.
Z gorączkowém wzruszeniem i wytężeniem wszyscy ścigali wzrokiem szlachetnego księcia, który raz ogarnięty żarem i dymem, odskoczył w tył — żar był silniejszy niż sądził.
Z parku dochodziły go coraz wyraźniéj ostrzegające wołania i prośby — do okien z téj strony nie można już było zbliżyć się, bo stojące obok drzewa zwęgliły się i wywracały ze straszliwą gwałtownością, wszystko wyglądało jak żarzący się chaos.
Wtém zdziwieni ujrzeli wysoką, wspaniałą postać księcia w pośród płomieni — niektórzy więcéj współczucia mający strażacy, usiłowali rzucić się za nim — nastała chwila dręczącego oczekiwania i wytężenia.
Jeden z tych zuchów padł ugodzony rozżarzoną belką i zginął bez ratunku.
Ale Eberhard, pomimo, iż ludzie utykali, śmiało szedł daléj.
Można było słyszeć jego głośne wołania: „Urszulo!“, ale nadaremnie oczekiwano odpowiedzi.
Wtém zdało się, że przed szlachetnym księciem płomienie coraz bardziéj ustępują, że znalazł drogę do sypialni małego Janka.
Oblewająca go woda z sykiem padająca na rozżarzone massy, sprawiła, że chociaż w zwęglonéj i spalonéj odzieży, dostał się jednak do palącego się pokoju.
Zdawało się, że prowadzi go i broni ręka boża.
Eberhard znalazł starą Urszulę — ale uduszoną.
Gdy Janek wyrwał drzwi, a płomienie nań uderzyły,, stara tak się przelękła i straciła przytomność, że blada i przerażona zaledwie krzyknąć mogła.
Widziała jak powierzony jéj chłopiec, chory Janek,
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/842
Ta strona została przepisana.