rzucił się w płomienie i znowu raptem odzyskała siły i pojęcie.
Poskoczyła, chciała za nim śpieszyć, cofnąć go i chronić.
Nadaremnie!
Dym tak ją odurzył, że się zachwiała i w tył cofnęła.
Jeszcze raz próbowała iść naprzód, zwłaszcza że z daleka ujrzała ratującego się Sandoka, który torował sobie drogę przez płomienie.
Pokryta bolesnemi ranami, śmiertelną trwogą przejęta i odurzona dymem co sekunda silniejszym, cofnęła się napowrót do pokoju — upadła — nogi jéj drżące zaplątały się w odzież, którą w pośpiechu porozdzierała i po podłodze porozrzucała...
Ale „ratunku — ratunku!“ wołała nieszczęśliwa i porywała się — chciała pośpieszyć do okna i skoczyć do ogrodu.
Lecz i z téj strony uderzył ją okropny dym, i postrzegła, jak płomienie przebiegały z drzewa na drzewo, a palące się gałęzie drogę jéj tamowały.
Stara Urszula czuła, że ją siły opuszczają, że zmysły traci.
Znowu odskoczyła od okna w buchające płomienie, które się już do pokoju wciskały.
W najokropniejszéj rozpaczy, w smiertelnéj trwodze biegała tu i owdzie.
Paznogciami szarpała na sobie Ciało, a okropny żar co chwila wzrastał.
Poczuła liżące płomienie na ciele.
Nie nadchodziła żadna pomoc, żaden ratunek.
Wtém litościwy, duszący dym nocą pokrył jéj zmysły, aby jéj ulżyć okropnéj wśród ognia śmierci. Padła jęcząc, straszliwie stękając — ale pożerające płomienie tak były okropne, iż pomimo odurzenia jeszcze okropniéj walczyła i wiła się — zaskrzypiało, zatrzeszczało...
A wreszcie ucichło, okropnie ucichło w pokoju.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/843
Ta strona została przepisana.