Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/847

Ta strona została przepisana.

chał. Niemiecką, dziewczynę z mniszką wywieźli — o! już przed kilku miesiącami!
— A nie mogłeś dosłyszeć, dokąd wywieźli?
— Za granicę — do Hiszpanii — ale miejsce? murzyn gwałtownie ruszył ramionami — Sandok nie zrozumiał!
— Tak to być musi — wszyscy czworo razem się znoszą — oni to zapewne ukryli gdzieś córkę pana Eberharda, której odnaleźć nie mogliśmy. Niech pioruny trzasną — Boże przebacz grzechy! Czyż te szelmy zawsze mają nas zwyciężać i okpiwać? Musimy koniecznie schwytać tego Furscha, a wtedy wszystko nam wyśpiewa!
— O, sterniku Marcinie, nic z tego, nic! zawołał Sandok: oni postrzegli, że Sandok ich śledzi.
Marcin mruknął kilka ostrych marynarskich słów.
— Sandok pośpieszył na policyę, jak ci trzej byli w zamku, i z dwoma ludźmi podsunął się pod zamek.
— Dla czegóż nie weszliście do zamku? Fursch i Edward są zbiegli galernicy i wszędzie można ich więzić!
— O, massa z policyi nie chciał; powiedział: Sandok głupi, Sandok się omylił! jakby to galernicy mieli bywać u hrabiny?
— Ona ma znakomitych stronników — prefekt nie śmiałby zamku obstawiać i rewidować — przeklęcie! mruczał Marcin grubym głosem.
— Tak, tak — massa z policyi nie chciał. Ale gdy Sandok prosił i o księciu wspomniał, rozkazał massa, aby dwóch ludzi z nim poszło, zatrzymać Furscha i Edwarda, jak z zamku wyjdą!
— No — i co?
— Fursch i Edward nie powrócili z zamku, ani w nocy, ani w dzień!
— Głupcy, nie obstawiliście wszystkich wyjść! Taki szelma jak Fursch, kiedy zwącha niebezpieczeństwo, nie wraca tędy którędy wszedł!
— O, Sandok obstawił dwoje drzwi!