— Więc massa zażąda wiadomości od hrabiny!
— Głupstwa prawisz! Pan Eberhard nigdy w życiu nie przestąpi progów jéj pałacu, a co główniejsza, hrabina nie da mu żadnéj odpowiedzi.
— Massa zmusi ją do odpowiedzi!
— Jeżeli nie możesz dać lepszéj rady Sandoku, to na nic się nie przydała cała twoja praca. Pan Eberhard gardzi hrabiną i nie będzie jéj zmuszał do udzielenia mu wiamości, ani też jéj groził! Oto, gdybyś mu mógł Furscha dostawić, to prędzéj dałoby się o tém pomówić.
— Sandok słyszał od Marcina, że massa może hrabinę zgubić i wtrącić do więzienia.
— To prawda, bo przeszło sto razy przeciw niemu zgrzeszyła — ale pan Eberhard za wysoko stoi, aby takich środków używał.
— O, fałszywa to litość — dla hrabiny wszystkie środki są dobre!
— Zgadzam się z tobą, ale to od nas nie zależy, tylko od pana Eberharda, który myśli inaczéj.
— Ale aby nakoniec odzyskać piękną córkę?
— Gdybyśmy nawet byli pewni, że hrabina wie o miejscu pobytu córki Eberharda, nie przystanie on na to, aby ją zmusić do wyznania — ona zaprze się wszystkiego.
Sandok myślał przez chwilę — na jego czarnéj twarzy ukazał się jakiś projekt, który się odbił w jego rysach pełną radości nadzieją, tak, iż z pomiędzy grubych ust jego zabłysły białe szeregi zębów.
— O, massa nie będzie się użalał na złego szpiega. Sandok jutro wszystko będzie wiedział!
— Robisz djabelsko wesołą minę?
— Bardzo wesołą, Sandok znalazł drogę!
— Powiedz jaką!
— Nie dzisiaj, jutro! Sternik Marcin nie będzie się śmiał szyderczo. Szpieg księcia spełni swoją powinność!
— To coś tajemniczego — powiedzże mi choć cokolwiek Sandoku, nie zdradzę cię!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/849
Ta strona została przepisana.