Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/85

Ta strona została przepisana.

belan von Schlewe, który tylko co zawarł z nią, przymierze.
Księżniczka Karolina, któréj czysta jak anioł dusza obawiała się blizkości téj zgrozą przejmującéj kobiety, mimowolnie silniéj oparła się na ramieniu swojego silnego, wysokiego towarzysza, który wpatrywał się w Leonę, jakby dla przekonania się, że go żadne mamidło nie zwodzi.
— Chodźmy — chodźmy, hrabio Eberhardzie! — drżąc poszepnęła księżniczka — ja truchleję na widok tych postaci!
— Niech się wasza królewska wysokość nie obawia, z przeważną spokojnością odpowiedział hrabia Monte Vero: jestem przy pani!
— Kto jest ta straszliwa? wyjąkała Karolina.
— Miss Brandon, królowa lwów! powiedział Eberhard, prowadząc księżniczkę na leśną drogę.
Pełen zgrozy, tryumfujący i zemstą grożący śmiech rozległ się za nimi — w nocnéj ciszy brzmiał tak straszliwie, iż księżniczkę przejął zimny dreszcz...
Nakoniec dostali się do niecierpliwie szarpiących się koni i wkrótce znaleźli na łące strwożony dwór, który porozsyłał łowców z rogami i sługi z pochodniami.
— My sami jesteśmy winni, zawołał król uśmiechając się łaskawie: a raczéj nasz wielki łowczy, którego śniadanie dopiero tak późno dozwoliło nam wyjechać do lasu. A wyobraź sobie panie hrabio de Monte Vero, że dwunastoletni jeleń, którego nam pan von Trümpstein tak gorąco do zabicia polecał i którego tak wybornie razem z innemi zwierzętami na strzał nagnano, mimo to uszedł nam, i jakby czarami uniknął wszelkich po szukiwań!
— Leży tam daléj, niedaleko pawilonu, najjaśniejszy panie — panowie łowczy mogą go tam znaleźć!
— A więc pan byłeś bohaterem dnia! winszujemy panie hrabio! Wracajmy teraz do zamku.