Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/850

Ta strona została przepisana.

Murzyn uśmiechnął się chytrze.
— Jeżeli massa nie znajdzie drogi do hrabiny, to ją Sandok znajdzie!
— Jakto! chcesz się dostać do zamku Angoulème? Nie czyń tego, mógłbyś rozgniewać pana Eberharda!
— Innéj drogi nie ma, Marcinie — a massa nie dowie się, że Sandok był w zamku, ani hrabina także!
— Obaczymy. Byłeś zawsze djabelnie zręcznym szpiegiem, jak każdy czarny, umiesz się schylać i gładko jak wąż wleźć w każdą dziurę, nieprzystępną dla innych dzieci ziemi, pokażże raz swoją sztukę, murzynie! powiedział Marcin: dowiedź raz co umiesz. Przez całe życie nazywać cię będę bratem, jak kocham Najświętszą Pannę, jeżeli ci się uda znaleźć ślad zatraconéj!
— Marcin może już zawczasu nazywać Sandoka bratem, piękna córka massy jest tak dobrze jak znaleziona!
— Niech pioruny zatrzasną! Musisz chyba mieć przeklęcie dobry i wiele obiecujący pomysł, kiedy jesteś tak pewien siebie — ale zaczekam, aż obaczę jak się sprawisz. W nocy na twojém miejscu pozostanę w pałacu.
— Ale nie zdradzić, massa nie powinien się domyślać!
— Chcesz panu Eberhardowi zrobić niespodziankę? Zgoda! Już się ściemnia — adio Sandoku!
Murzyn poufnie kiwnął głową sternikowi, i gdy Marcin szepcąc sobie coś pod nosem, odszedł do pałacu, pobiegł do mieszkania służby położonego w głębi ogrodu, aby się wsunąć do izby, w któréj miał swoją liberyę i inne mienie.
Otworzył, małą, ciemną izbę, wszedł jakby w jasny dzień, śmiało przystąpił do wielkiéj skrzyni, bawił się szklanemi kulami i innemi ulubionemi rzeczami, które tu przechowywał; wydobył ciemny, złożony płaszcz, rozwinął go i zarzucił na siebie, zakrywając nim błękitną, srebrem wyszywaną liberyę.
Wziął przytém ciemny, szeroko-skrzydły kalabryjski kapelusz, obejrzał go na wszystkie strony, obmacał i wsadził na głowę tak, że twarz mocno nim zasłonił.