Gdy szambelan von Schlewe, uwolniwszy się od księcia Waldemara, prawie na pół godziny przed Eberhardem i jego piękną towarzyszką dostał się do owéj ubocznéj ścieżki w lesie, która prowadziła do parku księcia korzystał szybko z chwili, w któréj na niego nie zważano i pośpieszył do niéj. Byłby niepocieszony, gdyby dzisiaj zaniechał tajemniczéj schadzki, lub gdyby nawet spóźni! się na nią, bo mówił sobie, że dumna miss Brandon, która po wielu staraniach zbliżenia się ku niéj, zgodziła się nakoniec na wysłuchanie go, nigdy na powtórną schadzkę nie zezwoli! Doprowadzić zaś do téj udało mu się tylko przez to, iż w ozdobnym zapraszającym bilecie wspomniał o Eberhardzie, zauważywszy pierwéj, iż ten pan z nią w jakichś stosunkach przestawać musi.
Szambelan Schlewe miał swoje plany co do miss Brandon, i nie nadaremnie kilkakrotnie zwracał uwagę księcia na tajemniczą cudzoziemkę, która za ukazaniem się w stolicy swoją śmiałością wzburzyła wszystkie umysły.
Jechał więc niecierpliwy do pawilonu, i w duszy wyobrażał sobie wszelkie możliwości i obrachowywał następstwa! Zależało wiele na zupełném pozyskaniu sobie księcia, co mu nietylko nadawać będzie coraz większą władzę, ale zarazem większe mu bogactwa przyniesie! Baron był wprawny w układaniu planów i w dochodzeniu do swoich celów, więc i w tym najmniejszym wypadku równie zręcznie jak pewnie prowadził dzieło swoje do skutku.
Wkrótce przybył do pawilonu stojącego na granicy parku, uwiązał konia na boku w gęstwinie i kulejąc podszedł do szklanych drzwi domku.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/86
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.
U obrazu Matki Bozkiej.