Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/868

Ta strona została przepisana.

Łono hrabiny biło regularnie, koronki na pościeli wznosiły się i opadały, a tak były przezroczyste, że murzyn pulchną jéj piękność widział jak pod welonem.
Była to chwila tamującego oddech niebezpieczeństwa — czatujący murzyn tuż przed śpiącą Leoną.
Doszedł do filaru.
Jego czarna błyszcząca ręka zbliżyła się do małego rewolweru — ostrożnie odsunął go z marmurowéj podstawy. Ale zabrać pragnął tylko listy, więc rewolwer położył pod złoconém łóżkiem, tak, aby go Leona nie zaraz znalazła i dostać mogła. Potém po cichu rozsunąwszy daléj zasłonę, stanął w głowach łóżka i próbował ręką sięgnąć po taśmę od dzwonka.
Trzeba było sprawić się ostrożnie, aby przez mimowolne poruszenie taśmy dzwonek nie zabrzęczał.
Sandok wyciągnął się o ile mógł i ostrym nożem przeciął jedwabny sznurek, tak że ręka hrabiny nadaremnieby po niego sięgać musiała.
Uśmiechnął się.
Udały mu się przygotowania, teraz śmieléj mógł przystąpić do dzieła.
Gdy od głów łóżka chciał się znowu cofnąć i zbliżyć do filaru, na chwilę zapomniał dotąd zachowywanéj ostrożności.
Dotknął rogu poduszki, jedwab zasłony zaszeleściał — i Leona otworzyła oczy.
Murzyn stał przed nią — czatujący — z wyszczerzonemi zębami.
Przebudzonéj z ciężkiego snu hrabinie, gdy ujrzała murzyna przed sobą, zdało się, że daléj marzy.
Leżała, niezdolna poruszyć się.
Osłupiałe wpatrywała się w murzyna, który pod jéj wzrokiem również przez chwilę zapomniał o poruszeniu, do którego już czarną rękę wyciągnął.
Przez krótką chwilę oboje tak pokonani byli tém co się działo i co widzieli, że byli jak przykuci.
Ale Sandok pierwszy oprzytomniał.