Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/87

Ta strona została przepisana.

Oczekiwana jeszcze nie przybyła — przysunął zatém krzesło do okna, z którego mógł widzieć park, i siwemi czatującemi oczkami biegał po zieleni drzew, niecierpliwie oczekując przybycia królowéj lwów.
Pawilon składał się z czterech oddzielnych pokojów, do każdego z nich wiodły osobne szklane drzwi, a żaden z nich nie łączył się z drugim. Szambelan nie mógł wątpić, że miss Brandon przybędzie także do pokoju, w którym się znajdował, bo ten wychodził właśnie na drogę wyprowadzającą z parku. Był zaś bardzo cierpliwy, miał wytrwałość kota, który skurczony czeka na zdobycz.
Jego żółtawo-blada, wychudła twarz, świadcząca o przeszłości spędzonéj w namiętném używaniu rozkoszy i o pragnieniu ciągle nowéj, miała niemiłe pożądliwy i chytry wyraz, który przemieniał się w przyjacielsko-słodki, ilekroć szambelan rozmawiał z tym, kogo potrzebował lub uwikłać pragnął. Nawet głos jego nabierał wówczas jakiéjś giętkości, która, nadzwyczaj ujmowała każdego, kto go nie znał. Tym sposobem zdołał on posiąść nietylko zupełne zaufanie księcia, ale i innych członków dworu, i nabyć wielkiego wpływu.
Nakoniec tryumfująco błysnęły jego siwe oczy — ujrzał, że w niejakiém oddaleniu oczekiwana zsiada z konia i oddaje go w opiekę towarzyszowi, w którym poznał zapamiętałego jéj czciciela, zwanego Harry — owo ślepe narzędzie woli miss Brandon.
Szambelan powstał, odsunął krzesło w tył, otworzył drzwi i kłaniając się stał niedaleko.
Leona przechodziła przez podwórze — jéj wysoki, nienaganny wzrost, majestatyczna postawa, wywołała na twarz szambelana niemy podziw — okiem znawcy przypatrywał się dumnéj, bujnie pięknéj kobiecie. Czarna amazonka w malowniczych fałdach spływała po jéj pełnych członkach i uwydatniała jéj wzrost; chociaż mocno przylegająca suknia zakrywała jéj szyję i łono, możną było jednak rozpoznać uderzającą pulchność kształtów, jaką podziwiamy w malowidłach Rubensa. Lica miała