Klasztor, z którego dochodzą, te dźwięki wśród wieczornego powietrza, leży o jakie tysiąc kroków od miasta, po za laskiem, przez który wężykowato przechodzi droga do niego.
Ponieważ laski leżały całkiem za nami, postrzegliśmy, że oprócz klasztoru, znajdującego się przed nami, na boku w niewielkiém oddaleniu wznosi się jeszcze drugi ze swojemi siwo-ciemnemi murami.
Ze wzrostem ciemności, gdy z horyzontu zniknie ostatni jasny promień zachodzącego słońca, widzimy jak z forty na prawo leżącego klasztoru wychodzi mnich mocno w ciemny habit otulony, który przekonawszy się, że w pobliżu nie ma nikogo, zbliża się do drugiego klasztoru przed nami leżącego.
Jest to klasztor karmelitek z Burgosu.
Mnich ma tam spełnić ważne, tajemne polecenie.
Jak cień, niesłyszany przesuwa się między nizkiemi zaroślami, ku wysokim, siwym, ze starości od wieku nadpsutym murom, potężnym czworobokiem otaczającym klasztor sióstr.
W małych arkadowych okienkach celek błyszczy tu i owdzie światełko.
Mnich idzie zgarbiony tuż pod murem i zbliża do głęboko w nim utkwionéj fórty.
Z klasztoru ani z ogrodu nie dochodzi żaden głos, w koło panuje głęboka, uroczysta cisza.
Sklepione wejście do furty leży w głębokiéj ciemności, księżyc kryje się ciągle za klasztorem, tém większe zatém padają cienie.
Mnich znika w zabudowaniu, i zaraz słychać przytłumione trzykrotne uderzenie młotkiem, potém znowu nastaje cisza.
Pukania mnicha zapewne nie posłyszano w klasztorze — bo musiał je jeszcze raz głośniéj powtórzyć i dopiero zbliżyły się do fórty czyjeś kroki.
— Kto tam? pyta głos cichy.
— Brat Antoni, odpowiada mnich.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/872
Ta strona została przepisana.