— Co za zaślepione szaleństwo, nieszczęśliwa siostro! Dziecię twoje gwałtem ci zabiorą i wrzucą do murowanéj przepaści, do kościotrupów podobnych grzesznych owoców, aby tam zgniło i strupieszało, ale tobie go nie zostawią!
— Święta Panno! zawołała mniszka i padła.
— Powstań siostro Franciszko, wzmocnij się i pociesz — przychodzę ocalić twoje dziecię, nie aby ci je wydzierać! mówił mnich.
— Okropność! stękała klęcząca, ramieniem dla obrony obejmując leżącego na łóżku chłopczyka.
— Uznaj wysoką łaskę, jaka ci się wyświadcza! Ty i twoje dziecię, oboje będziecie ocaleni! Jeżeli będziesz mi stawiała opór, sprawisz, że się wykaże twoje przełamanie ślubów; wtedy oboje będziecie zgubieni, a dziecię twoje pójdzie do grobu, do kości małych trupów, w podziemia klasztoru!
— Więc zabierz je — zabierz, okrutniku! jękła mniszka, wydrzéj je matce, która je kocha, chociaż to jest dziecię przekleństwa nie miłości!
— Mów ciszéj, zdradzasz się, siostro Franciszko! Jeszcze jedno — gdzie się znajduje cudzoziemka nowicyuszka, która przed kilku miesiącami z tobą tu przybyła?
— Spytaj przeoryszy!
— Gdybym jéj zapytał, prawdopodobnie dowiedziałaby się o istotnym celu mojéj tu wizyty, który ciebie dotyczę!
— Chcesz mi grozić — już się teraz niczego nie obawiam!
— Nie nadużywaj mojéj cierpliwości!
— Idź do przeoryszy i zapytaj jéj!
— Pamiętaj o podziemiu kości, niepoprawiona mniszko!
— Okrutniku! Jesteś wspólnikiem owego Józefa! Biedna Niemka, która tu razem zemną przybyła, jest bardzo chora!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/877
Ta strona została przepisana.