Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/878

Ta strona została przepisana.

— Wiem o tém!
— Nieszczęśliwa nie do poznania, od czasu jak Józef przed kilku tygodniami był tu po raz ostatni!
— Gdzie ją, przechowują?
— W drugiém podziemiu!
— A więc zawsze w téj saméj głębokiéj celi?
— Zawsze — czy jéj śmierć przynosisz?
Mnich Antoni udał, że nie słyszy tego pytania.
— Czy siostra odźwierna ma przystęp do drugiego podziemia? zapytał.
— Ona zastępuje dozorczynię lwów[1], od czasu jak pochowano siostrę Celestynę!
— Dobrze — pożegnaj twoje dziecię!
Mniszka łkając rzuciła się na chłopca, który wyciągnął ku niéj swoje malutkie, chude rączki, i gdy go matka ucałowała, zamierzał usnąć.
Franciszka modliła się za małego Józefa — podniosła wzrok na krucyfiks, jeszcze raz ucałowała usta dziecięcia, które urodziła, potem rękami zakryła twarz swoją.
Brat Antoni zbliżył się do łóżka mniszki — wyciągnął ręce po dziecko — Franciszka krzyknęła.
Mnich schwycił dziecko i ukrył pod habitem, gdzie spokojnie spało! Potém z łupem swoim wyskoczył z celi, w któréj pozostała bolejąca nieszczęsna mniszka — nie wiedziała jeszcze, że ten syn Józefa będzie wierném odbiciem swojego ojca — a chociażby i wiedziała, jednak miłość macierzyńska mocno ją przejmowała.
Antoni wysunął się ze swoim ciężarem z celi i poszedł korytarzem do celi odzwiernéj, znajdujacéj się tuż obok portyku.

— Zaprowadź mnie, powiedział cicho do podnoszącéj się podstarzałéj mniszki, która na sznurku przepasującym habit miała wielki pęk kluczów, do cudzoziem-

  1. Tak się nazywają po klasztorach dozorcy osób uwięzionych w podziemiach.