w którego końcu znajdowało się kilka kamiennych stopni wiodących do modlitewnika.
Na nim stał wysoki, czarny krucyfiks.
Przed modlitewnikiem sklepienie dzieliło się na dwa korytarze.
Mniszka skierowała się ku części położonéj na prawo i razem z Antonim zeszła znowu kilka stopni w dół.
Teraz przybyli do drugiego podziemia.
U stop wilgotnych, ślizkich schodów znajdowały się drzwi. Odźwierna otworzyła je, i ukazał się obojgu zupełnie światła i powietrza pozbawiony szeroki, wilgotny, odrażający korytarz.
Buchał z niego cuchnący zaduch, grożący stłumieniem oddechu.
Czarne ślimaki i inne plugawe robactwo, uciekało i skakało nagle oświetlone, do szpar i dziur.
Stękania i jęki wychodziły jak z grobów.
W głębi tego korytarza znajdowały się drzwi, prowadzące do izby tortur — a na prawo i lewo były piwnice, w których nieszczęśliwe mniszki często całe lata jęczały.
— Siostro odźwierna, cicho powiedział Antoni: otwórz mi najprzód celę Małgorzaty, mam z nią pomówić, potém otworzysz nam drzwi do podziemnego przejścia.
— Mniszka z przerażeniem spojrzała na Antoniego.
— Pod żadnym warunkiem nie mogę otworzyć drzwi! cicho odpowiedziała.
— Więc rozkazuję ci w imieniu czcigodnych ojców, siostro odźwierna! Nowicyuszka Małgorzata nie jest dostatecznie zabezpieczona w drugiém podziemiu; mam rozkaz ukryć ją na trzy następne dni w podziemném przejściu.
— Więc bierzesz na siebie wszelką odpowiedzialność pobożny bracie? spytała.
— Wszelką! otwieraj — czas nagli!
Mniszka dłużéj wahać się nie mogła Poszła po ślizkiéj podłodze, trzymając lampę przed sobą, ku jednéj
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/880
Ta strona została przepisana.