kierunku do hiszpańskiéj stolicy Madrytu, z którego dopiero coraz bardziéj rozgałęziano sieci dróg żelaznych po całym kraju.
Od granicy francuzkiéj do Burgosu, położonego na boku téj żelaznéj drogi, nie można się było dostać inaczéj jak dyliżansem, do którego wsiąść należało w nad graniczném miasteczku i przebyć nim trzydzieści mil do Burgosu — odległość dosyć znaczną dla powozu i koni, bo kiedy za pomocą pary możnaby się tam dostać za cztery lub pięć godzin, dyliżansowa jazda wymagała dwóch dni i dwóch nocy.
Gdy zarządzający pocztą oświadczył to księciu, w sposób jak najpobożniejszy, bo po wygalonowanym murzynie poznał, że ma do czynienia z bardzo znakomitą osobą, Eberhard przez chwilę namyślał się.
— Czy nie ma jakiego środka, aby tę przestrzeń przebyć prędzéj? spytał elegancko po hiszpańsku.
— Jest, dostojny panie, chętniéj już odpowiedział pocztmistrz: jest środek, i do Burgosu można się dostać i w ciągu dwóch dni i jednéj nocy!
— Jakiż to środek? rzekł książę.
— Weź pan czterokonny ekstra-dyliżans — ale do Burgosu co kosztuje dwa razy tyle zwykła cena!
— Daj mi pan sześcio-konny, chociażby cztery razy tyle miał kosztować!
Pocztmistrz wzruszył ramionami.
— Sześcio-konnego dawać nie wolno, dostojny panie, tylko książęcym osobom dozwolono dawać po sześć koni.
— Więc się pan nie ociągaj, każ zaprządz sześć koni, jestem książę de Monte-Vero!
Twarz i postawa pocztmistrza przybrały jeszcze uniżeńszy wyraz.
— Stanie się według życzenia waszéj wysokości, powiedział nizko się kłaniając, a Eberhard rozkazał Marcinowi, aby mu zaraz złotem zapłacił.
Nie upłynęła godzina, a elegancki dyliżans poczt-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/888
Ta strona została przepisana.