— Śruba złamana — pękła — Najświętsza Panno ratuj — jesteśmy zgubieni!
Marcin czuł, gdy to usłyszał, że lodowate zimno po członkach jego przebiegło.
Powóz hucząc pędził w dół — koni nie można było powstrzymać, chociaż muskularny sternik wytężył całe siły.
Wtém nagle pocztylion znikł, wołał zeskoczyć z kozła na drogę — może znał się na tak szalenie śmiałéj sztuce, albo dla tego, iż był pewien śmierci tych, co pozostali w powozie.
Marcin miał tyle zimnéj krwi, iż w obec tak okropnego niebezpieczeństwa nie stracił przytomności.
Eberhard otworzył okno od strony kozła i chociaż się prędko ściemniało, dostrzegł przed sobą szkaradną przepaść, w którą powóz pędził — niezwłocznie musiał nastąpić okropny wypadek — jeżeli którykolwiek z gwałtownie pędzących koni upadnie, cały w kawałki się rozbije — jeżeli powóz rzeczywiście dostanie się do głębi doliny, zniknie z siedzącymi w nim, bo Marcin nie zna téj głębi, a jéj drzew i przepaści widzieć nie może.
Byłą to chwila niebezpieczeństwa, od któréj włosy powstają na głowie, w któréj człowiek jest między życiem a śmiercią — chwila, w któréj ustaje wszelki namysł, a zmysły są jak odurzone — nie ma żadnego wyjścia, żadnéj rady.
Eberhard, wyższy nad ludzkie słabości, z żelazną spokojnością nawet w chwili, w któréj każdy inny byłby stracił przytomność, spojrzał w głębię, w którą spadał z niepowstrzymaną siłą.
Eberhard nie myślał o sobie — myślał tylko o Małgorzacie.
Miałże ten najwspaniałomyślniejszy człowiek swojego czasu, w skutek haniebnego planu nieprzyjaciół, na prawdę stracić życie?
Miałaż Małgorzata nie odzyskać ojca, — ojca, do które-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/899
Ta strona została przepisana.