Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/905

Ta strona została przepisana.

Nie dozwolono nieznanym jeźdźcom wstępu do miasta, oświadczając, że się w nocy nie wpuszcza nikogo obcego — że muszą czekać do rana.
Marcin nie mógł się powstrzymać i mruknął:
— Niech pioruny zatrzasną! czyż nie będzie końca tym przeszkodom?
— Do kogo panowie jedziecie? spytał rogatkowy nadzorca.
— Do klasztoru karmelitek o ile można najprędzéj, odpowiedział Eberhard.
— Dobrze sennor, odpowiedział Hiszpan, to panowie nie potrzebujecie wstępować do miasta! Jedźcie tu pod murem, aż do zarośli tam na drugiéj stronie — potém udajcie się drogą przerzynającą lasek.
— A dokądże potém przybędziemy?
— Wkrótce ujrzycie przed sobą dwa klasztory, sennor, karmelitów i karmelitek!
— Dziękuję! zawołał Eberhard i spiął konia ostrogami.
Marcin i Sandok również odwrócili swoje zwierzęta od rogatki i pojechali pod murem opasującym miasto.
Wkrótce dojechali do lasku, o którym wspomniał nadzorca rogatki, i nakoniec gdy się drzewa przerzedziły, postrzegli przy mdłym blasku księżyca wznoszące się przed nimi klasztory.
Pobożny brat Antoni i baron von Schlewe tylko co znikli po za klasztorną fórtą.
Eberhard najpierwój zwrócił się do fórty — lecz potém postrzegł przy drugim klasztorze wielką z kamienia wyciosaną figurę Matki Bozkiéj z Dzieciątkiem Jezus — ustawioną w niszy po nad portykiem — księżyc z daleka oświetlał tę oznakę pobożności.
Eberhard powiedział sobie, że tam zapewne mieszkają zakonnice.
Zsiadł z konia — dwaj jego towarzysze uczynili to samo.