Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/910

Ta strona została przepisana.

drycîe, a tego nigdy nie uzyskacie. Otwórz, bracie odźwierny!
Antoni wahał się.
— Czeka nas złe, czcigodny ojcze, szepnął — to przywódca karlistów!
— Otwórz, bracie Antoni! rozkazał ojciec.
Gdy się klucz w zamku fórty obracał, Eberhard dał murzynowi znak, aby pozostał przy murze i na wszystko pilnie uważał.
Żelazem obite drzwi skrzypiąc otworzyły się.
Eberhardowi ukazał się ponury dziedziniec klasztorny, i stanęli przed nim stary ojciec Celestyn tudzież brat Antoni, którego błyszczące oczy i nienawistna mina świadczyły o wściekłym gniewie za to, że cudziemiec, na którego chciał rzucić podejrzenie, jednak wolę swoją przeprowadził.
— Nie sądźcie, czcigodny ojcze, powiedział zwracając się z ukłonem do starca; że was bez przyczyny niepokoję! Jeżeli ani w tym, ani w sąsiednim klasztorze nie znajdę śladu mojego dziecka, to wypłacę waszéj klasztornéj kassie 10,000 realów wynagrodzenia — ale jeżeli znajdę dziewicę, wtedy będzie moją!
Nienawistna twarz Antoniego przybrała tryumfującą minę — był pewien, że Eberhard nie znajdzie nieszczęśliwéj, bo jak widzieliśmy, doskonale ją ukrył.
— Przyjmuję waszą obietnicę, świecki panie, powiedział ojciec; zakon nasz jest ubogi, a was Bóg niewątpliwie światowém dobrem obdarzył! Bracie Antoni, chodź z nami i poświeć nam! Klasztor jest dla pana otwarty!
— Jesteście bardzo łaskawi, czcigodny ojcze, mówił Eberhard, pójdźmy i niezwłocznie przekonajmy się stanowczo!
Ojciec Celestyn poszedł obok księcia de Monte-Vero przez dziedziniec. Brat Antoni udał się za nimi niosąc jasno świecącą latarnię.
Weszli w otwarty portyk.