i gorliwością, przekonywającą go o potędze owego officyum w Madrycie, inkwizycyą zwanego.
— Nieszczęśliwi, rzekł pełen miłosierdzia, czyliby nie było lepiéj wpływać na nich łagodnością?
— Łagodność szkodę przynosi świecki książę, jeżeli zobojętnia sprawiedliwość! Patrzcie na tego tam mnicha, mówił daléj ojciec Celestyn, gdy Antoni poświeciwszy w kilku innych celach, otworzył jedną gdzie leżał mały człowiek, oczy w ciemności zabłysły: ciężko zawinił przeciw ślubowi ubóztwa — okradł skarbiec klasztorny — przychylnym wyrokiem skazany został tylko na trzechletnią klauzurę! Po przebyciu jéj, ukradł z katedry w Burgosie święcony srebrny talerz — teraz więc zostaje w więzieniu na całe życie. Czy z waszymi przestępcami i więźniami nie dzieje się tak samo!
Eberhard poszedł daléj — sklepiony korytarz rozdzielał się na dwa — przy ścianie stał stary pulpit do modlitwy — trzéj ludzie przeszli koło niego.
Wkrótce ślizkie schody prowadziły do jeszcze głębszych piwnic.
I tu kazał Eberhard otworzyć każdą celę — ale znalazł samych tylko jęczących mnichów, którym szczury i myszy rabowały podany chleb.
Te obrazy nędzy były tak okropne, że chociaż książę de Monte-Vero wiele z tego co ojciec mówił uznać musiał za słuszne, jednak z boleścią odwrócił się — nieludzkie to były kary i sposób obchodzenia się z nieszczęśliwemi stworzeniami, jakkolwiek ciężko grzesznemi.
Skargami i jękami napełnione powietrze gniotło piersi Eberharda — nie mógł tchu schwytać — ale trzeba było w tych okropnych przestrzeniach szukać swojego dziecka, które w jednym z tych dwóch klasztorów ukrywano.
Szedł więc daléj i przeglądał każdą przestrzeń.
Chętnie otwierał brat Antoni każde drzwi — usłużnie świecił w każdéj celi.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/912
Ta strona została przepisana.