w tych murach, to byłbym temu nie uwierzył! Przebaczcie, że was trudziłem, pobożny bracie!
Brat Antoni widocznie niecierpliwie czekał powrotu do drugiego klasztoru.
Eberhard jeszcze raz obejrzał się na wszystkie strony, poczém idąc obok ojca Celestyna, z ciężkiém sercem zbliżył się ku wyjściu.
I ten więc ślad był fałszywy — i teraz bez skutku miał wrócić.
Jakże się mógł domyślić, że pomimo to Małgorzata znajdowała się w klasztorze, który opuszczał nie załatwiwszy sprawy! Musiałby go chyba zburzyć i jego sklepienia rozrzucić, aby ją znaleźć w tak pewném ukryciu.
Książę de Monte-Vero był tak blizko swojéj udręczonej córki — zaledwie dziesięć kroków dzieliło ją od niego... a teraz znikła znowu wszelka nadzieja!
Eberhard przeszedł przez klasztorny dziedziniec.
Przyświecający brat Antoni czuł, jak mu serce drgało, pewien był nagrody od barona! I ten uniknął spojrzeń księcia — ukrył się po za drzewami klasztornego ogrodu.
Biedna Małgorzato! Czyliż się nie skończyły jeszcze twoj ecierpienia i dolegliwości? czy czas jeszcze nie upłynął?
Ojciec twój, do którego niegdyś tęskniłaś, szuka cię, powodowany miłością! Ojciec twój poświęciłby wszystko, byleby cię tylko dostał, byle odszukał.
Myślisz, że nie posiadasz na ziemi żadnej duszy. Gdy serce twoje obudziło się. od najmłodszych lat żyjąc między obcymi, szukałaś i narzekałaś, że nie masz ani ojca, ani matki, — wtedy już ojciec twój szukał cię boleścią przejęty.
I oprócz niego bije jeszcze w dali dla ciebie gorąco cię kochające serce, które niegdyś niewierne opuściło cię, lecz które teraz ciężko żałuje swego postępku, do którego namówił je ów szatański doradca von Schlewe.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/917
Ta strona została przepisana.