Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Wiemy, że nagle postrzegli przed sobą tego, którego zgubę zaprzysięgli, w towarzystwie, które niezmiernie zdziwiło barona Schlewego!
Gdy księżniczka i hrabia de Monte Vero znikli w lesie, Leona podała rękę swojemu szatańsko uśmiechającemu się sprzymierzeńcowi, jakby tém stwierdzić chciała zawartą poprzednio umowę... przy niepewném świetle księżyca i w cieniu lasu, przedstawiała tajemniczy, nadludzki widok ta para, która, jak obaczymy, wybornie się rozumiała.
W tém otoczeniu, a bardziéj jeszcze w nocy, oboje wyglądali jak wyrzutki piekła.
Gdy Eberhard nazajutrz przebudził się w swojéj sypialni w stolicy, dokąd pociąg królewski przybył dopiero późno w nocy, murzyn Sandok stał przy jego połowem łożu, znajdującém się w obszernym pokoju, po za znaną nam pracownią. Trzymał w ręku złotą tacę i wyglądał jak posąg z czarnego marmuru.
— Co tam masz, Sandok? spytał Eberhard po portugalsku.
— Bardzo ważny list, panie hrabio! odpowiedział murzyn, i jakby dla większego potwierdzenia podniósł rozszerzone powieki, tak, iż całe białka rażąco wystąpiły.
— List, już? zawołał Eberhard. Kiedy i kto go przyniósł?
— Przed kwadransem przyniósł go jakiś nieznajomy!
Eberhard podniósł się i wziął list, którego adres, jak to zresztą po największéj części bywa, w niczém go nie objaśnił. Szybko otworzył go, aby się przekonać o treści, oczy jego coraz prędzéj przebiegały papier — oczy okazywały wyraz coraz większego zdziwienia.
List brzmiał następnie:

„Panie hrabio! Słyszałem, że pan szukasz i pragniesz odzyskać dziecko, które mi przed czternastu laty powierzyła pewna dama. Dla powzięcia bliższych o niém wiadomości, proszę dzisiaj wieczorem, o godzinie szóstéj, przybyć bez świadków na roz-