— Dziękuję szczerze pobożny ojcze i korzystać będę z waszéj grzeczności! Brat Antoni będzie tak dobry i zechce mi towarzyszyć!
Sandok, aż do mojego powrotu, postaraj się, aby pan baron von Schlewe tu na mnie zaczekał!
— To niesłychany gwałt! Pan mnie chcesz wziąć do niewoli? drgając ze złości zawołał von Schlewe.
— Pragnę tylko, panie baronie, zapewnić sobie twoje towarzystwo na kilka godzin. Sandok pozostaje przy moim rozkazie! Wy zaś, pobożny ojcze, możecie spokojnie wracać do swojéj celi i nie pozbawiać się dłużéj snu, tyle waszemu wiekowi potrzebnego! Nie turbujcie się — książę de Monte-Vero niechce nic więcéj prócz swojéj córki — a żądanie to uznacie zapewne za słuszne.
— Ufam wam, świecki panie, niech się opiekują wami wszyscy święci i dozwolą znaleźć córkę! powiedział ojciec i odszedł do klasztoru.
Antoni musiał przystać na zadosyćuczynienie żądaniu Eberharda, chociaż go gniew przejmował.
Znalazł jednak sposobność spojrzeć na barona:
— Nie turbujcie się — on nic nie znajdzie!
— Chodźcie zemną, powiedział książę, i udał się na powrót do klasztoru zakonnic, przy którego forcie stał jeszcze Marcin, i z zadowoleniem słyszał, że baron dostał się w niełagodne ręce Sandoka.
Był kontent, bo nie wątpił dłużéj, że są na dobrym tropie.
Eberhard uderzył w żelazny młot.
Siostra odźwierna z wielkim oporem otworzyła drzwi.
— Nie przeszkadzam wcale pobożnym siostrom, powiedział książę: pójdziemy jeszcze raz do sklepień piwnicznych. Marcinie, pozostań na twojém stanowisku!
Brat Antoni słysząc to zbladł nieco — miarkował, że książę nie prędzéj spocznie, aż znajdzie kryjówkę.
Położenie jego było bardzo przykre.
Jednak ufał jeszcze w to, że podziemne przejście, tak wybornie przez niego przed oczami zakryte, jest pewne.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/922
Ta strona została przepisana.