dziestokilkoletniego księcia, z wielką zręcznością wtrącał w objęcia grzesznéj rozkoszy, która zawsze ofiary swoje powoli ponętnie słodkiemi potrawami na śmierć zasyca.
O ile też cierpiała dusza Waldemara, o tyle nieznacznie i powoli słabło jego ciało.
W owym więc czasie widzieliśmy księcia chorobliwym i bladym, znużonym i rozdrażnionym.
Ale von Schlewe umiał wciągać w coraz to nowe i najbardziéj wyrafinowane rozrywki i zabawy.
Występując jako najgorliwszy i najprzychylniejszy poufnik, przygotowywał mu zawsze rozkosze, na które pierwéj zręcznie zwrócił jego uwagę — i pewien był najwyższej nagrody.
Trwało to lat kilka i można zmiarkować, że gdyby nie był zdemaskował Schlewego ów dziwny wypadek albo raczéj ów więcej niż zuchwały czyn — a mamy tu na myśli owo nieszczęsne zamknięcie Małgorzaty tak blizko zamku — książę Waldemar byłby bez ratunku uległ wpływom swojego szambelana.
Ocaliły go po nocy rozlegające się jęki i wołania o pomoc Małgorzaty.
Książę poznał niegodziwość swojego poufnika, gdy się poprzednio obudził w nim upominający głos, który gdy spoczywał na łożu wśród nocy wołał nań, że dopuścił się haniebnego bezprawia wględem owéj pięknéj, niewinnéj dziewicy, która uwierzywszy jego przysięgom, oddała mu się cała, przejęta gorącą, piękną miłością.
Uwierzyła jego przysięgom — a on uganiając się za innemi, przysięgi te złamał.
Z pewnością twierdzić możemy, że Małgorzata nie była pierwszą niewinnością, którą mu baron przyniósł na ofiarę.
Lecz dwie okoliczności sprawiły, że stosunek księcia z Małgorzatą zdawał się być poważniejszym; one to ostrzegająco ciągle ten stosunek utrzymywały, gdy inne od dawna zapomniane chimery zapadły w grób prze-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/929
Ta strona została przepisana.