szłości. Mianowicie zaś jego miłość dla Małgorzaty, jakiéj nigdy ani przedtém ani potém dla nikogo nie uczuwał, i jego przysięga, do któréj nigdy pierwéj, dla dopięcia celów swoich nie uciekał się — przysięga, która przy téj czarownéj, ufającéj dziewicy może mimowolną i niepojętą stała się dla niego potrzebą. Kochał ją, a przysięga uświęciła ową godzinę w samotnéj willi, którą dozwolono nam było obejrzeć już prawie przed czternastu laty.
Nie pominiemy zarzutu, że za namową barona wkrótce opuścił ją.
Nie wiedział o cierpieniach, jakie Małgorzata dla niego poniosła — nie domyślał się, że von Schlewe, gdy w strasznéj rozpaczy podczas zimowéj nocy ukazała się w zamku, zbrodniczą ręką wypędził ją z werandy — że tę nieszczęśliwą psami wyszczuł.
A była w stanie, który zwykle wszystkie ludy za błogosławiony uważają — łotr widział to — niegodziwiec poznał zgubne położenie do szaleństwa doprowadzonéj dziewicy i w nocy wyrzucił ją na dwór.
O! jeżeli na ziemi jest zapłata, jeżeli Bóg na niebiosach tak zrządza, że najgodniejsi potępienia grzesznicy ziemskiej kary nie uchodzą, tedy w oczach naszych tego zbrodniczego barona spotkać musi los, na którego widok struchlejemy!
Gdyby Waldemar widział był to morderstwo — a rzeczywiście morderstwem to było — sądzimy, że wówczas już byłby się nagle przebudził i szpadą przeszył piersi nędznika.
Ale książę spoczywał w objęciach Leony, wspólniczki Schlewego, która całkiem opanowała księcia — nie myślał o Małgorzacie, nic o niéj nie słyszał — a gdy mu raz przyszła chęć spojrzenia na nią, już była znikła.
Waldemar byłby oszalał z boleści, gdyby był wówczas w pokrytym śniegiem lesie widział, jak młoda matka w nieprzytomnéj rozpaczy dzieci swoje porzuciła — dzieci, które także były jego dziećmi.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/930
Ta strona została przepisana.