Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/937

Ta strona została przepisana.

dełko z farbami — więc spróbowałam kwiatki powlekać farbami!
— I śmiesz te nędzne bazgroty wystawiać tu publicznie, tu, gdzie bywają królewscy panowie? Ty niesforna dziewczyno, może myślisz, żeś utworzyła jakie artystyczne dzieło?
— Nie, dostojny panie, ale chciałam, tak jak wielu bogatych ludzi, czémkolwiek przyłożyć się dla biednych pogorzelców, a kiedy nie mam nic innego, kiedy nic innego nie umiem, jak tylko malować te kwiateczki, więc je tu przyniosłam i...
— Sprzątniéj zaraz te niesmaczne obrazy ze stołu, one obrażają oko, i nie śmiéj nigdy więcej popisywać się z takim bezwstydem! przerwał jéj zwierzchnik.
— Nie gniewajcie się, dostojny panie! może nieprawnie postąpiłam, ale chciałam uczynić dobrze, prosiło dziewczę ze łzami w oczach, widząc swój mały skarb, swoje obrazki z kwiatkami, w takiéj pogardzie — myślałam, że tu nie chodzi o wartość przedmiotu, ale o to, że każdy daje, co kto ma. Nie chcesz pan tego — to muszę swe obrazki zabrać napowrót.
— Tak jest, to sobie zastrzegam! miał właśnie wymówić nieprzyjazny zwierzchnik, gdy książę przystąpił do stołu. Dziewczę prędko swój mały skarb sprzątnęło.
— Pokaż-no mi swoje obrazki, przychylnie powiedział książę i sięgnął po nie, a zakłopotany zwierzchnik to bladł, to rumienił się, a poznawszy księcia, oddawał ukłon za ukłonem i wymawiał słowa oznaczające równie czołgającą się uniżoność, jak te, które niedawno miały cechę jak największéj pychy.
Pan zwierzchnik wściekał się, że z winy dziewczynki nie mógł wygłosić swojéj dobrze wyuczonéj przemowy, lecz ją tylko w urywkach dał ocenić.
Książę, nim przyszła do niego przełożona, bawił się przez chwilę kłopotem i uniżonością niedawno tak niedelikatnego pana — lecz potém nie zważał na niego wcale.