za najpotężniejsze, znajdowała sposobność codziennie i niepostrzeżenie uszczknąć sobie cokolwiek na łakotki. Ale te obłudnice wpływem ochmistrzyni zupełnie zepsute, były tyle przebiegłe, że ukryć to umiały i wszystkich świętoszkowatemi minami oszukiwały.
Tego na prawdę Józefina nie umiała, bo wstydziła się wszelkiéj obłudy.
Modliła się do Boga szczerze i wiernie, jeżeli czuła tego potrzebę — serce jéj nienawidziło fałszywości większéj części dziewcząt z domu podrzutków — miała w nich tyle odrażających przykładów — a nawet gdyby ich nie miała, Józefina nie byłaby nigdy w stanie, serce swoje uczynić pokrywką obłudy i świętoszkowatości. Chociaż jeszcze była tak młoda, jednak delikatnie umiała pojmować dobre i złe; u dziecka nazywają takie uczucie głosem dobrego anioła.
Siedziała w sali, w któréj oprócz niéj mieszkało około trzydziestu innych dziewcząt.
Gdy te potajemnie dzieliły się swojemi łakociami i pozostałe groszaki ukryć się starały, Józefina siedziała przy oknie i przypatrywała się czerwonéj jesiennéj barwie wierzchołków drzew.
Przed jéj oczami rozwijały się miłe i piękne obrazy, bo wszelka boleść znikła z jéj zachwycającéj twarzy, a miejsce jéj zajęła radosna ufność.
Uśmiechała się...
Jéj blond loki, nie sztucznie, ale jak je natura utworzyła, spadały na ramiona — niebieskie oczy skierowane na dziedziniec bujały marząco po gałęziach drzew — małe, delikatne ręce odwiązały białą chusteczkę od stanika. Na świeżych policzkach miała różane tchnienie, a małe usta były jeszcze zupełnie dziecinnie zaciśnione, wiele zaś obiecująca postać zupełnie nierozwinięta.
Wtém nagle otworzyły się drzwi sali.
Zawsze na to przygotowane inne dziewczyny, szybko ukryły swoje łakocie i porobiły pokorne minki.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/950
Ta strona została przepisana.