Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/965

Ta strona została przepisana.

Ochmistrzyni, pod którą, kolana drżały, chciała jeszcze kilka słów powiedzieć dla objaśnienia rzeczy i usprawiedliwienia się, ale za nadto była pomieszana.
— Miałam panią, za matkę dzieci, których domem jest dom podrzutkowi upominająco powiedziała Karolina — biada tym, którzy starają się zapomnieć, że Bóg jest miłością! Przypominam pani słowa: „Dopuśćcie maluczkim przyjść do mnie a nie brońcie im!“ Bolesnego nabrałam przekonania!
— O nie gniewajcie się tak bardzo, dostojny panie, na szanowną ochmistrzynię! półgłosem prosiła mała Józefina, błagalnie patrząc na księcia — ona już drży!
— Królewska wysokości, załamując ręce wołała nabożnisia — coś podobnego nigdy się już nie zdarzy — bez surowości nic poradzić nie można — a modlitwa i pokora to nasze dzieło! Jeszcze mam — oddać dukata...
— Kup pani za niego jakiekolwiek potrzebne rzeczy dla biednych dzieci! rzekł książę do ochmistrzyni. Pudełko z farbami, moja kochana mała, ja ci kupię!
Opatka i książę zimno pożegnali ochmistrzynię, a pierwsza oświadczyła, że sama zajmie się wychowaniem małéj Józefiny.
Stróżka domu, który Józefina po raz ostatni opuszczała, znowu włożyła jéj trzewiki, poczém Józefina pożegnała pomocnice, nauczycieli oraz chłopcowi dziewczęta, i z rozpromienioną twarzą udała się za opatką i księciem do powozu.
Ochmistrzyni ze strachu i wzruszenia dostała gwałtownego attaku migreny, i przez kilka dni nie pokazywała się nikomu.
Dla uspokojenia naszych czytelników dodamy, że dom podrzutków niedługo już pozostawał pod zarządem nabożnisi i jéj zwolenników, lecz poruczono go zarządowi, który obok modlitwy, więcéj wglądał w umysłowe i fizyczne rozwijanie się biednych istot w domu tym wychowywanych, aniżeli zarząd dawniejszy.