Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/966

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XI.
Pokutnica.

Wróćmy teraz do Eberharda i Małgorzaty.
Już szarzało poranne światło, gdy książę z wynalezioną córką wyszedł z klasztoru na pole; w koło rozszerzał się bladawy brzask — ale w przyległym lasku jeszcze panowała ciemność.
Mnicha Antoniego nigdzie nie było widać, skrył się jak najprędzéj, a barona pozostawić musiał w mocy Sandoka.
Jeszcze bardziéj opanowała wściekłość Schlewego, gdy ujrzał, że książę, niosąc omdlałą dziewczynę, zbliża się z Marcinem miał jednak nadzieję, że Małgorzata nie wróci już do życia. Znał wszelkie tajemnice dotyczące jéj przeszłości — wiedział, o czém teraz Eberhard z boleścią ma się dowiedzieć.
Von Schlewe widział się w ręku nieprzyjaciela, i gdy mu oczy błyszczały, rozmyślał o środku wyswobodzenia się przemocą. Lecz małą miał nadzieję umknięcia, bo murzyn pilnował go jak Argus.
Eberhard w téj chwili nie myślał o niegodziwym baronie, którego nieprzyjaźń i złośliwość tak często mu się uczuć dawały, dusza jego jedynie zajęta była Małgorzatą, swoją nieszczęśliwą córką, która blada i beprzytomna na ręku jego spoczywała. Była piękna, chociaż na jéj bladéj i cierpiącéj twarzy malowała się głęboka boleść.
Zamknęła powieki — blond włosy ciężkie i długie spadały z niéj — biedna odzież wskazywała nędzę, jaką wycierpiała.
Widok ten tak mocno wzruszył księcia de Monte-Vero, że długo stał nie mogąc wymówić ani słowa.
Wyglądał jak pogrążony w modlitwie.