Jego znaleziona córka przebudziła się do życia — ale złamane oko mówiło mu, że coś więcéj niż omdlenie tę biedną dręczy.
— Małgorzato — córko moja! zawołał Eberhard, klęczący obok uśmiechającéj się: obudź się — bądź moją! Patrz, to twój ojciec czuwa obok ciebie — ojciec, który cię z boleścią szukał i nakoniec znalazł! Wyciąga ramiona, aby cię do ojcowskiego serca przytulił, aby cię wybawił od wszelkiéj nędzy i niebezpieczeństw, aby cię bronił i wiecznie swoją nazywał.
Podstarzałemu Marcinowi, téj zacnéj duszy marynarskiéj, stanęły łzy w oczach i odwrócił się.
Ale zdawało się, że Małgorzata słyszy słowa księcia i rozumie.
Wyciągnęła ku niemu ręce — uśmiechnęła się szczęśliwa, i przyciągnęła rękę ojca do ust, aby na niéj złożyć pierwszy pocałunek dziecka wdzięcznego za swoje ocalenie.
Mówić nie mogła. Osłabienie i wzruszenie nie dozwoliło jéj tego, ale wzrok chociaż bez blasku wypowiadał wszystko, co się w téj chwili gwałtownego wzruszenia odczuć dało w sercu nieszczęśliwéj.
Eberhard pochylił się ku Małgorzacie i ucałował jéj czoło — potém podał jéj chłodny, orzeźwiający napój i sam go spróbował — lecz napój ten nie ożywił bezsilnéj.
Książę prosił Marcina, aby przylał do wody nieco wina, a dopiero ten napój nieco wzmocnił osłabioną — podziękowała spojrzeniem i znowu sięgła po napój.
Następnie zmorzył ją sen, spała niespokojnie, marzyła, widocznie miała sen dręczący, bo stękała i z trwogą oddychała — a nawet łzy spływały jéj po twarzy.
Eberhard widział, że przedewszystkiém chorą, latami nędzy i nieszczęścia osłabioną córkę musi zawieść da pałacu swojego w Paryżu, by tam użyła potrzebnego spokoju i wygody.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/969
Ta strona została przepisana.